17 lutego 2018

184# Kremowe piwo, muzyka i francuski czyli "Dzień ostatnich szans" *Przedpremierowo*

 Informacje:
Autor: Robyn Schneider
Oryginalny tytuł: Extraordinary Means
Polski tytuł: Dzień ostatnich szans
Przekład: Aga Zano
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 320
Cena: 36,90 zł
Polska premiera: 19.02.2018









Ludzie mówią, że każdy dzień to nowa szansa i to jak ją wykorzystamy zależy tylko od nas. W codziennej gonitwie jest jednak trudno to dostrzec. Ile okazji zostało już zmarnowanych?

Lane miał idealny plan na życie. Ukochana dziewczyna przy boku, studia na prestiżowej uczelni i wysokie wyniki egzaminów. Niestety, los pokrzyżował jego zamiary - a konkretniej diagnoza lekoodpornej odmiany gruźlicy. Zamiast uczyć się na sprawdziany, chłopak trafia do ośrodka Latham House, dla osób takich jak on. Sadie pomimo choroby, cieszy się każdym dniem. W Latham stworzyła swój mały świat - do którego wkrótce dołącza Lane.

Robyn Schneider zachwyciła mnie powieścią Początek wszystkiego. Miło wspominam przede wszystkim nieoczywiste zakończenie, które było dla mnie czymś nowym wśród schematycznych młodzieżówek. Czytając opis Dnia ostatnich szans zastanawiałam się, czy autorka i tym razem pozytywnie mnie zaskoczy. Przyznam, że niestety nie było to udane spotkanie, a z pewnością mogło być lepiej.

Jakiś czas temu, nastał szał na książki dla młodzieży, poruszające wątek ciężkich chorób. Myślę, że każdy chociaż raz zetknął się z podobną historią. Miłość dwójki nastolatków wystawiona na próbę z powodu zagrożenia życia, filozoficzne sentencje rzucane z rękawa i tak dalej. Nie jestem przeciwniczką takich książek, jednak moim zdaniem wielu autorów uparcie podąża tą samą ścieżką, w związku z czym po pierwszych kilku stronach, czytelnik bez problemu może dopowiedzieć resztę fabuły. Robyn Schneider, tak jak w Początku wszystkiego również sięga po przetarte wzorce. Między obiema historiami odnalazłam wiele podobieństw - zarówno w kreacji bohaterów pierwszoplanowych jak i klimatu w jakim utrzymana jest książka.

A z oszukiwaniem śmierci tak to już jest - ostatecznie i tak przegrasz.

Sadie i Lane to ciekawie skonstruowane postacie. Choroba, która ich dotknęła na każde z nich wpłynęła inaczej. Sadie stara się znaleźć pozytywy sytuacji i tworzy w Latham swój własny, mały świat gdzie może być w pełni sobą. Lane z początku jest przerażony i zły, ponieważ pobyt w ośrodku burzy jego plany idealnej przyszłości. Rozwój relacji Sadie i Lane był do przewidzenia, jednak z przyjemnością czytałam o rodzącym się uczuciu. Tak jak w przypadku Początku wszystkiego, postacie drugoplanowe mogły moim zdaniem zostać lepiej nakreślone. Pomimo jednego wyjątku, pozostali bohaterowie stanowią jedynie tło dla głównej pary.

(...) każdego ranka każdy człowiek na świecie jest jeden dzień bliżej śmierci. Każdy. Więc życie i umieranie to tak naprawdę tylko różne sposoby nazywania tego samego, jeśli się dobrze nad tym zastanowić.

Książka należy do tych, przy których czytelnika nachodzą refleksje. Autorka poświęciła sporo uwagi wątkowi niewykorzystanych szans. Zaczęłam się zastanawiać - czy na pewno żyję tak, jak bym tego chciała? Czy w pełni wykorzystuję to, co daje mi życie? Robyn Schneider stworzyła powieść skłaniającą do refleksji na ten temat. Historia Sadie i Lane daje do myślenia i pozwala uzyskać nieco szerszą perspektywę.

Jedno, co wiem o nowych miejscach to, że są trochę jak dżinsy. Owszem, może i pasują, ale nie od razu są wygodne. Trzeba czasu, żeby je rozchodzić.

Dzień ostatnich szans to książka pod wieloma względami schematyczna. Jest refleksyjna, ale nie wywołała we mnie większych emocji - nawet zakończenie, które moim zdaniem było trochę wymuszone i nie do końca popieram wizję autorki. Powieść zawiera kilka ciekawych lekcji, jednak nie jest przełomem w literaturze dla młodzieży. To miłe czytadło i z pewnością spodoba się fanom tego typu klimatów.

Moja ocena to: 6/10

Macie zamiar sięgnąć po tę książkę?
Czytaliście poprzednią powieść Robyn Schneider?
Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach <3
Zaczytanego!
Charlotte


Za egzemplarz, serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwarte


5 komentarzy:

  1. Nie czytałam nic od tej autorki, a po tę książkę chętnie sięgnę jak tylko wpadnie w moje rączki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jej poprzedniej książki, ale mam ochotę poznać je obie. Mimo wszystko. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie to czytam i jestem w połowie i... podoba mi się, ale nie jest to najlżejsza książka. Skłania do refleksji i aż się boję jej dokończyć, tego co się wydarzy dalej... ;p

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa recenzja. Nie czytałam jeszcze książek Robyn Schneider, ale to się kiedyś nadrobi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam jeszcze poprzedniej książki autorki, ale mam ją w planach i to na nią mam większą ochotę. Powyższa niby też mnie ciekawi, jednak czy ją przeczytam, zdecyduję z czasem :)

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku

Jeśli masz inne zdanie na temat, o którym piszę lub po prostu chcesz podyskutować, zostaw komentarz - będzie mi miło!