Witajcie! Dzisiaj mam dla was trzecią odsłonę cyklu - "Wywiad z Książkoholikiem". Tym razem, rozmawiałam z autorką "Skazanych" czyli Alice Hill.
Serdecznie zapraszam :)
Ja= J
Alice Hill = A.H
J.Czy pamięta Pani, jak rozpoczęła się Pani przygoda z książkami?
A.H. Pierwsze książki, które pamiętam, takie zupełnie pierwsze, kojarzę z czasu kiedy miałam zaledwie kilka lat. Jedną z nich była historia krecika, nie pamiętam jej tytułu. Książka była specyficzna, bo przez kolejne strony przesuwało się nic innego jak tekturowego kreta właśnie. Mój brat uwielbiał tę książkę, więc Mu ją czytałam. Warto zaznaczyć, że jest ode mnie raptem 2 lata młodszy, więc nie mogło być to naprawdę płynne czytanie. Załóżmy, że ja miałam wtedy 5, a On 3 lata :)
Później tata kupił mi "Filonka Bezogonka", mama zareklamowała Curwooda, a bibliotekerka Alfreda Szklarskiego ;)
J. Częściej Pani kupuje czy wypożycza książki?
A.H. Trudno powiedzieć. W tej chwili najczęściej trafiają do mnie egzemplarze recenzenckie, więc książek kupuję mniej, chyba że specjalistyczne. Biblioteczne konta z kolei mam wiecznie zablokowane tytułami potrzebnymi do napisania a to projektu, a to pracy licencjackiej (do zeszłego roku) lub magisterskiej (od poprzedniego semestru). Staram się też działać nieco na płaszczyźnie naukowej poza tymi obowiązkowymi tekstami, więc niekiedy wypożyczam coś do prezentacji dla Koła Antropologów lub prelekcji przed filmami np. w ramach DKFu.
Ale kiedyś spędzałam w bibliotece mnóstwo czasu i tam kształtował się mój czytelniczy gust. A w zasadzie pozwalałam poniekąd decydować za siebie paniom bibliotekarkom :)
J. Nie tak dawno,.wydała Pani swoją debiutancką powieść. Jakie to uczucie, przechodzić koło półek i widzieć tam swoje dzieło?
A.H. To bardzo dobre pytanie. Dopóki "Skazani" byli tylko komputerowym plikiem wszystko wydawało się jednocześnie nierzeczywiste i fascynujące, jednak kiedy pierwszy raz dotknęłam już materialnej książki to... Myślałam, że będzie to wyglądało nieco inaczej; że coś się we mnie zmieni; albo zaleje mnie przytłaczająca fala ekscytacji. A w rzeczywistości miałam wrażenie, że "Skazani" się ode mnie oddalają. Przestali być tylko moi, nagle stali się (potencjalnie) wszystkich. Pępowina została przecięta, papierowe dziecko dojrzało i odeszło, by samotnie walczyć o miejsce w świecie. Tak to jest, prawda? Że tekst musi obronić się sam. Autor może już tylko patrzeć i słuchać.
J. Wykorzystała Pani w książce dość mało znaną mitologię. Czy zastanawiała się Pani nad użyciem popularniejszej? Na przykład greckiej, rzymskiej?
A.H. Ani przez chwilę. To nie było do końca tak, że ja wybrałam tę mitologię. Zainteresowałam się nią, jakimś absolutnym przypadkiem, pochłonęła mnie bez reszty i została. Zastanawiałam się nawet, dlaczego tak późno zaczęłam zgłębiać mitologię hebrajską. Teoretycznie przecież Polska jest krajem w znaczącej części katolickim. Przez tysiące lat jednak przesiew informacji i transformacje wiary doprowadziły do tego, że większość wykorzystanych przeze mnie informacji wydaje się wręcz wymyślona, nikt już o nich nie pamięta; nie dowiadujemy się także podobnych rzecz z historii czy innych zajęć na drodze edukacji.
Mitologie grecka i rzymska są już w pewien sposób przepracowane. Nie wymagają odświeżenia, a hebrajska owszem. Zwłaszcza, że to naprawdę fascynujące opowieści (jeżeli mogę użyć takiego słowa).
J. Czy ma Pani jakieś rady, dla początkujących pisarzy?
A.H. Nawet nie wiesz, jak wiele osób mnie o to pyta! Zupełnie obce osoby, znajomi albo znajomi znajomych. Tymczasem, pomimo tego, że "Skazani" pojawili się w księgarniach ja wciąż nie czuję się uprawniona do takich rad Emotikon smile. Powtórzę więc jedynie to, co sama kiedyś usłyszałam bądź przeczytałam, co mi pomogło przygotować się do pisania i ostatecznie skończyć powieść. Po pierwsze dużo czytać i pisać. Czytanie, zwłaszcza różnorodnych lektur, poszerza horyzonty - i to nie tylko wyobraźni, ale również, może i przede wszystkim, języka. Pisanie to szlifowanie. Nikt nie urodził się geniuszem. Istnieje teoria, że żeby być w czymś mistrzem, należy poświęcić na to 100000 godzin. A więc poświęcajcie - czytajcie i piszcie (formy wszelakie - recenzje, newsy, opowiadania, wiersze, haiku, czego dusza zapragnie), to z pewnością nie zaszkodzi.
Druga sprawa. Wena nie istnieje. Obraźcie się na mnie, wyśmiejcie mnie, Wasz wybór. A nawet, jeżeli istnieje, to musi wiedzieć, gdzie Was szukać. A więc jaka jest złota myśl każdego początkującego pisarza? Pisanie to sztuka przyłożenia czterech liter do krzesła. Siedźcie tam, piszcie, a Wasza wena w końcu Was znajdzie.
I ostatnia, trzecia rada. Chcecie, czy nie - piszcie. Boli Was głowa? Trudno. Jesteście śpiący? Bywa. Zwyczajnie się Wam nie chce? To zastanówcie się dwa razy, czy naprawdę macie ochotę robić to przez resztę życia. Pamiętajcie - nawet najgorszy tekst można poprawić, ale absolutnie nic nie da się zrobić z tekstem, który nie istnieje.
J. Kiedy zaczęła Pani swoją przygodę z pisaniem?
A.H. Miałam kilka lat, trudno powiedzieć mi ile. Na pewno jeszcze przed szkołą podstawową. Z bratem rysowaliśmy mazakami wydarzenia z naszego rodzinnego życia i opisywaliśmy je krótki zdaniami. To był raczej komiks, albo jego próba, ale wciąż forma pisania. Zwłaszcza, że ilość ryz papieru wykorzystana do tego procederu z pewnością pozbawiła życia niejedno drzewo. Szkoda. Później była Wika na Wenus - historia mojego psa na obcej planecie i cała gama przeróżnych opowiastek, mniej lub bardziej magicznych, ale z pewnością przygodowych. Pisałam o swoich kilkuletnich rówieśnikach przemierzających lasy i usiłujących rozwiązać mroczne tajemnice
J. Czy podgryza lub popija coś Pani podczas czytania? :)
A.H. Raczej wprost przeciwnie. Może, gdybym pisała bez przerw na inne obowiązki wreszcie udałoby się schudnąć :) Kiedy wpadam w ciąg pisarski w zasadzie nie jem, chyba że mój ukochany M. skusi mnie zapachem smażonych naleśników, stawiając je pod nosem. Posiłkowo dzień zaczynam od kawy. Potem kilka energetyków, a w krytycznych momentach - papieros. jeżeli jednak nie zaczęliście jeszcze palić, nie róbcie tego. To wstrętna sprawa.No i z tymi energetykami też lepiej nie przesadzać :)
Przy czytaniu jest zupełnie inaczej, zwłaszcza lektur, które budzą napięcie.
Wtedy najchętniej obłożyłabym się czymś chrupiącym. Ale energetyki i tutaj mi towarzyszą - bo jak już się w książkę wciągnę, to chcę ją przeczytać do końca. Nieważne, która godzina :)
J. Odejdźmy trochę od książkowych tematów. Czy ma Pani jakieś inne hobby oprócz pisania?
A.H. Próbowałam w swoim życiu wielu rzeczy. Od tańca towarzyskiego, przez tenisa aż do jazdy konnej. Próbowałam uczyć się w domowym zaciszu mandaryńskiego, śpiewałam, a nawet dziergałam na krośnie kocyki. Występowałam w amatorskim teatrze i grałam na gitarze. To wszystko jednak pojawia się i znika, przy niczym nie zatrzymałam się na dłużej (chociaż jazdę konno wciąż uwielbiam). Gdybym miała wskazać coś, co kocham w miarę stale poza pisaniem, byłyby to samochody. Uwielbiam szybkie samochody. Pagani Huayra, Koenigsegg, Mercedes AMG - marzę, by którymś się przejechać. Póki co wystarcza mi mój pojazd o wdzięcznym imieniu Mietek i polskie autostrady :)
J. Czy gdyby mogła Pani przez tydzień być jakimś zwierzęciem, to jakim i dlaczego?
A.H. Zdecydowanie kotem. Kotem, kotem, kotem ponad wszystko! Uwielbiam koty! Uwielbiam ich zgrabność, lekkość, majestatyczność i tajemnicze spojrzenia. Może nawet chciałabym być czarną pumą lub panterą? Stapiać się z mrokiem, budzić respekt i... trwać na granicy światów. Wiesz, że koty podobno śpią tyle, bo żyją jednocześnie w świecie żywych i umarłych? Podczas snu znajdują się po tej drugiej stronie :)
J. Nie wiedziałam! Ale to bardzo ciekawe :) Czy ma Pani pomysł na kolejną, po "Przed czasem" serię?
A.H. Nie wiem, czy będzie to seria, ale mam już w głowie kilka pomysłów. Na pewno napiszę coś dystopijnego (już nawet coś tam zaczęłam), mnóstwo postapo (w tej chwili mam trzy otwarte opowiadania z tegoż gatunku), a także jeden koncept z Young Adult. Nie wiem jeszcze czy coś z tego rozwinie w pełni skrzydła. Staram się nie pisać nic dłuższego dopóki nie skończę tej serii, pozwalam sobie tylko na opowiadania. Przede wszystkim z obawy, że pomieszam rejestry, style i nastroje tekstów :)
Ostatnio zastanawiam się nad publikacją powieści odcinkowej w Internecie
Bardzo dziękuję Pani Alice Hill za rozmowę <3
Tutaj możecie dowiedzieć się trochę więcej o "Skazanych" ------> KLIK
Podobał wam się wywiad? Koniecznie dajcie mi znać :)
P.S W czwartek niestety nie będę w stanie dodać postu, ale w sobotę i niedzielę zrekompensuję wam to recenzją i nowościami na mojej półce :)
Zaczytanego <3
Charlotte Andell
30 czerwca 2015
28 czerwca 2015
27# Kellis-Amberlee, tykanie kijem oraz blogosfera czyli "Przegląd Końca Świata. FEED"
Informacje :
Autor : Mira Grant
Oryginalny tytuł : FEED
Polski tytuł : Przegląd Końca Świata. FEED
Wydawnictwo : Sine Qua Non
Ilość stron : 496
Cena : 34,90
Jesteście na cmentarzu. W oddali słychać wycie dzikich psów do księżyca. Groby osnute są gęstą mgłą, która utrudnia wam widzenie. Wiatr wprawia w ruch drzewa, które tańczą jak w rytm upiornej melodii. Powoli rozglądacie się w poszukiwaniu ciężkiej, żelaznej bramy, przez którą moglibyście opuścić to miejsce. Nagle słyszycie szelest. Z ziemi, wynurza się jedna zgniłozielona ręka, a potem druga. Paraliżuje was strach. Po chwili otacza was mur z żywych trupów. Ich potargane ubrania wiszą na wychudzonych ciałach, a z powrotem do życia tchnęło je jedne pragnienie.. Głód… Przedzieracie się przez żywe trupy i biegniecie w kierunku krypty, w której macie nadzieje być bezpieczni. Otwieracie kamienne drzwi, ale i za nimi czai się zło. Czerwone oczy błyszczą w ciemności, a ostatnie co słyszycie to przeciągły jęk.. Mózg…
Autor : Mira Grant
Oryginalny tytuł : FEED
Polski tytuł : Przegląd Końca Świata. FEED
Wydawnictwo : Sine Qua Non
Ilość stron : 496
Cena : 34,90
Jesteście na cmentarzu. W oddali słychać wycie dzikich psów do księżyca. Groby osnute są gęstą mgłą, która utrudnia wam widzenie. Wiatr wprawia w ruch drzewa, które tańczą jak w rytm upiornej melodii. Powoli rozglądacie się w poszukiwaniu ciężkiej, żelaznej bramy, przez którą moglibyście opuścić to miejsce. Nagle słyszycie szelest. Z ziemi, wynurza się jedna zgniłozielona ręka, a potem druga. Paraliżuje was strach. Po chwili otacza was mur z żywych trupów. Ich potargane ubrania wiszą na wychudzonych ciałach, a z powrotem do życia tchnęło je jedne pragnienie.. Głód… Przedzieracie się przez żywe trupy i biegniecie w kierunku krypty, w której macie nadzieje być bezpieczni. Otwieracie kamienne drzwi, ale i za nimi czai się zło. Czerwone oczy błyszczą w ciemności, a ostatnie co słyszycie to przeciągły jęk.. Mózg…
Etykiety:
feed,
mira grant,
przegląd końca świata,
recenzja,
SQN
25 czerwca 2015
26# Zabójczyni, magia i Oko Eleny czyli "Korona w Mroku"
Informacje:
Autor : Sarah J.Maas
Oryginalny tytuł : Crown of Midnight
Polski tytuł : Korona w Mroku
Wydawnictwo : Uroboros
Ilość stron : 532
Cena : 39,90
Wyobraźcie sobie, że po długich i trudnych bojach osiągacie swój cel. Nie musicie bać się, że wszystko stracicie. Żyjecie sobie wygodnie, mając piękne ubrania , uczty i pieniądze tuż pod nosem oraz życie na królewskim dworze. A jaka jest za to cena? Proszę tutaj masz listę- do końca miesiąca zabij tych ludzi i przynieś mi ich głowy.
Autor : Sarah J.Maas
Oryginalny tytuł : Crown of Midnight
Polski tytuł : Korona w Mroku
Wydawnictwo : Uroboros
Ilość stron : 532
Cena : 39,90
Wyobraźcie sobie, że po długich i trudnych bojach osiągacie swój cel. Nie musicie bać się, że wszystko stracicie. Żyjecie sobie wygodnie, mając piękne ubrania , uczty i pieniądze tuż pod nosem oraz życie na królewskim dworze. A jaka jest za to cena? Proszę tutaj masz listę- do końca miesiąca zabij tych ludzi i przynieś mi ich głowy.
Etykiety:
grupa wydawnicza foksal,
korona w mroku,
recenzja,
sarah j maas
24 czerwca 2015
Book Combo Tag
Witajcie! Dzisiaj mam dla was Book Combo Tag, która polega na łączeniu postaci, autorów i książkowych światów. Zapraszam :)
1. Jacy dwaj autorzy, powinni połączyć swoje siły by stworzyć wspólną książkę?
Trochę głowiłam się nad tym pytaniem, ale w końcu stwierdziłam, że Rick Riordan i Cassandra Clare mogliby stworzyć naprawdę cudowną powieść! Uwielbiam książki obu autorów- wykreowane przez nich historie, postaci i humor zawarty w ich literackich działach. <3
2. Ulubiony pisarski duet?
Muszę się przyznać, że do tej pory, nie czytałam żadnej książki tworzonej przez jakiś pisarski duet. Nie mam pojęcia jak to się stało! Patrząc ile książek przeczytałam, rachunek prawdopodobieństwa powinien być większy niż 0,0000% prawda? Jako, że muszę dopasować coś do tej kategorii, zdecydowałam się na "W śnieżną noc" autorstwa trzech pisarzy czyli Johna Greena, Lauren Myracle, oraz Maureen Johnson. Co prawda nie jest to duet, ale trzeba czasem nagiąć zasady, prawda? :) O tej książce muszę niedługo coś napisać, bo jest naprawdę wspaniała <3
3. Jakie dwie historie chciałabyś połączyć?
Definitywnie "Szklany Tron" Sary J. Maas oraz "Rywalki" Kiery Cass. ( jak się zrymowało :p ) Wyobrażacie sobie zabójczynię, która paraduje po zamku Maxona i rywalizuje o jego serce z trzydziestoma czterema dziewczynami? A może odwrotnie? Amercia będzie zmuszona stanąć w turnieju o miano królewskiego zabójcy? Myślę, że mogłoby wyjść z tego, całkiem ciekawe połączenie :)
Nie mam zielonego pojęcia. Zwykle pary które są w książkach odpowiadają mi, i to im kibicuje.. Jednak cos wpadło mi teraz do głowy. Rose Hathaway z "Akademii Wampirów" oraz Daemon z "Obsydianu". Myślę, że mogłoby być to destrukcyjne, sarkastyczne i nieco dziwaczne połączenie, ale na dłuższą metę kto wie? Kosmita i dampir? Czemu nie!
5. Jakie dwa książkowe światy, chciałabyś połączyć by powstał jeden epicki świat?
"Mroczne Umysły" plus "Delirium". Połączenie świata z nadnaturalnie obdarzonymi dziećmi i młodzieżą, zmieszane z światem bez miłości mogłoby być naprawdę ciekawym rozwiązanie i pomysłem. Uwielbiam obie te trylogię, więc czemu by nie połączyć dwóch dobrych literackich światów w jeden?
6. Jaką trylogię albo serię, chciałabyś zobaczyć połączone w jedną książkę?
Zdecydowanie "Mara Dyer" Michelle Hodkin. Nie czytałam jeszcze ostatniej części trylogii, aczkolwiek po drugim tomie stwierdziłam, że można by to wszystko połączyć w jedną, niepokojącą książkę. Może powstanie kiedyś wspólne wydanie? Kto wie?
To już cały tag. Mam nadzieję, że wam się podobał. A kogo nominuję? Was drodzy czytelnicy! Jeśli chcecie zrobić ten tag, koniecznie potem prześlijcie mi linka :)
Do zobaczenia jutro <3
Charlotte Andell
23 czerwca 2015
25# Wiewiórka, ławka i nieśmiałość czyli "Musimy coś zmienić"
Informacje :
Autor : Sany Hall
Oryginalny tytuł : A Little Something Different
Polski tytuł : Musimy coś zmienić
Wydawnictwo : Pascal
Ilość stron : 304
Cena : 36,90 zł
Motyle w brzuchu. To popularne określenie, wisi nad młodzieńczą miłością już od wielu lat. Ciągłe wpatrywanie się w wejście, z nadzieję, że przejdzie przez nie obiekt naszego zainteresowania. Rozmyślania po nocach i analiza idealnych scenariuszy rozmowy, strach, że ktoś zauważy jak się rumienimy. Kojarzycie to? To teraz, żeby było jeszcze bardziej krępująco, dodajmy do tego wręcz chorobliwą nieśmiałość.
Poznajcie Gabe’a i Lea. Dziewczyna i chłopak zapisują się razem na kurs kreatywnego pisania na studiach. Kiedy jedno łapie spojrzenia drugiego, odwracają wzrok. Lubią to samo jedzenie, ale nigdy nie zamówią go razem. Jeżdżą tym samym autobusem, ale nigdy nie idą na niego razem, ani nie siadają koło siebie. Wszyscy oprócz nich twierdzą, że są dla siebie stworzeni. Nawet wiewiórka, która biega w poszukiwaniu orzechów. Czy młodzi dostrzegą co ich łączy, zanim będzie za późno?
Odkąd usłyszałam o książce Sandy Hall, byłam zaintrygowana tą historią. Zwykle nie czytam takich książek. Sięgam raczej po Paranormal Romance, dystopie, science-fiction… Stwierdziłam jednak, że przyda mi się odetchnąć od tych przepełnionych akcją powieści, i sięgnę po coś lekkiego. Książka Sandy Hall nadała się do tego idealnie.
Zacznę od minusów, które niestety się tutaj pojawiły. Bardzo denerwowało mnie to, że Gabe i Lea nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Chociaż są już dorośli, ich spojrzenia i nieśmiałość były na poziomie podstawówki. Moje zdania na tematach ich „zalotów” pokrywało się niekiedy z Victorem, który miał serdecznie dość tego teatrzyku. Jeśli tak zachowują się ludzie na studiach, to ja nie mam ochoty się na studiach zakochiwać.
Książkę poznajemy z perspektywy czternastu postaci z otoczenia naszej dwójki. Ciekawe jest to, że nie ma rozdziału z punktu widzenia ani Gabe, ani Lea, tylko ich znajomych. Pozwoliło to rzucić ciekawe światło na całą historię. Najbardziej spodobała mi się perspektywa ławki. Nie spotkałam się jeszcze z książką, w której funkcję narratora pełnił by przedmiot martwy. Zwierzęta- owszem. Ławki? Nigdy. Punkt widzenia ławki naprawdę mnie bawił i jej marzenia stwarzały ciepły klimat. Bo kto by pomyślał, że ławka na której siadamy, też może mieć uczucia?
Od pierwszych stron polubiłam Leę, chociaż miałam wgląd na jej postać tylko z punktu widzenia innych. Dziewczyna jest nieśmiała, jednak wydaje mi się bardziej zaangażowana w stworzenie jakiejś relacji z Gabe’m. Nie mogliśmy jednak bliżej poznać tej postaci nad czym ubolewam. Historia przedstawiona została w taki sposób, że nie mieliśmy możliwości zagłębić się w jej postać, a to najbardziej lubię robić.
Analizować.
Uwielbiam rozdrapywać kolejne warstwy charakteru bohatera. Poznawać jego wady i zalety, zastanawiać się co może zrobić i dlaczego to robi.
Gabe’a niestety polubiłam mniej. Jego wahania i zahamowania wydawały mi się..dziewczęce, a przynajmniej odebrałam je w takim odgłosie. Ta postać nie wzbudziła we mnie jakiś większych emocji.
Do gustu przypadła mi za to okładka, która jest naprawdę piękna i dobrze wykonana. Przypomina mi wyglądem „Eleonorę i Parka” autorstwa Rainbow Rowell, jednak mam nadzieję, że nie było to celowe zamierzenie.
„Musimy coś zmienić” ma dość różne opinie. Niektórzy twierdzą, że jest świetna, inni, że infantylna i za dziecinna. Ja stawiam siebie gdzieś po środku. Książka nie była zła, jak niektórzy twierdzą, ale nie jest też arcydziełem czy powieścią wysokich lotów.
Nie zapominajmy, że książka opowiada o miłości, a jak to mówią- zakochany człowiek głupieje. Od powieści robi się naprawdę ciepło na sercu, jest to po prostu urocza powieść. Po tylu złych recenzjach, spodziewałam się totalnej klapy, a Sandy Hall mnie zaskoczyła.
„Musimy coś zmienić” to naprawdę lekka i słodka lektura, więc jeśli gustujecie w tego typu lekturach, mogę ją wam szczerze polecić. Jeśli nie- już w czwartek kolejna recenzja.
Moja ocena to : 6.5/10
Czytaliście książkę Sandy Hall? A może macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)
Autor : Sany Hall
Oryginalny tytuł : A Little Something Different
Polski tytuł : Musimy coś zmienić
Wydawnictwo : Pascal
Ilość stron : 304
Cena : 36,90 zł
Motyle w brzuchu. To popularne określenie, wisi nad młodzieńczą miłością już od wielu lat. Ciągłe wpatrywanie się w wejście, z nadzieję, że przejdzie przez nie obiekt naszego zainteresowania. Rozmyślania po nocach i analiza idealnych scenariuszy rozmowy, strach, że ktoś zauważy jak się rumienimy. Kojarzycie to? To teraz, żeby było jeszcze bardziej krępująco, dodajmy do tego wręcz chorobliwą nieśmiałość.
Poznajcie Gabe’a i Lea. Dziewczyna i chłopak zapisują się razem na kurs kreatywnego pisania na studiach. Kiedy jedno łapie spojrzenia drugiego, odwracają wzrok. Lubią to samo jedzenie, ale nigdy nie zamówią go razem. Jeżdżą tym samym autobusem, ale nigdy nie idą na niego razem, ani nie siadają koło siebie. Wszyscy oprócz nich twierdzą, że są dla siebie stworzeni. Nawet wiewiórka, która biega w poszukiwaniu orzechów. Czy młodzi dostrzegą co ich łączy, zanim będzie za późno?
Odkąd usłyszałam o książce Sandy Hall, byłam zaintrygowana tą historią. Zwykle nie czytam takich książek. Sięgam raczej po Paranormal Romance, dystopie, science-fiction… Stwierdziłam jednak, że przyda mi się odetchnąć od tych przepełnionych akcją powieści, i sięgnę po coś lekkiego. Książka Sandy Hall nadała się do tego idealnie.
Zacznę od minusów, które niestety się tutaj pojawiły. Bardzo denerwowało mnie to, że Gabe i Lea nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Chociaż są już dorośli, ich spojrzenia i nieśmiałość były na poziomie podstawówki. Moje zdania na tematach ich „zalotów” pokrywało się niekiedy z Victorem, który miał serdecznie dość tego teatrzyku. Jeśli tak zachowują się ludzie na studiach, to ja nie mam ochoty się na studiach zakochiwać.
Książkę poznajemy z perspektywy czternastu postaci z otoczenia naszej dwójki. Ciekawe jest to, że nie ma rozdziału z punktu widzenia ani Gabe, ani Lea, tylko ich znajomych. Pozwoliło to rzucić ciekawe światło na całą historię. Najbardziej spodobała mi się perspektywa ławki. Nie spotkałam się jeszcze z książką, w której funkcję narratora pełnił by przedmiot martwy. Zwierzęta- owszem. Ławki? Nigdy. Punkt widzenia ławki naprawdę mnie bawił i jej marzenia stwarzały ciepły klimat. Bo kto by pomyślał, że ławka na której siadamy, też może mieć uczucia?
Od pierwszych stron polubiłam Leę, chociaż miałam wgląd na jej postać tylko z punktu widzenia innych. Dziewczyna jest nieśmiała, jednak wydaje mi się bardziej zaangażowana w stworzenie jakiejś relacji z Gabe’m. Nie mogliśmy jednak bliżej poznać tej postaci nad czym ubolewam. Historia przedstawiona została w taki sposób, że nie mieliśmy możliwości zagłębić się w jej postać, a to najbardziej lubię robić.
Analizować.
Uwielbiam rozdrapywać kolejne warstwy charakteru bohatera. Poznawać jego wady i zalety, zastanawiać się co może zrobić i dlaczego to robi.
Gabe’a niestety polubiłam mniej. Jego wahania i zahamowania wydawały mi się..dziewczęce, a przynajmniej odebrałam je w takim odgłosie. Ta postać nie wzbudziła we mnie jakiś większych emocji.
Do gustu przypadła mi za to okładka, która jest naprawdę piękna i dobrze wykonana. Przypomina mi wyglądem „Eleonorę i Parka” autorstwa Rainbow Rowell, jednak mam nadzieję, że nie było to celowe zamierzenie.
„Musimy coś zmienić” ma dość różne opinie. Niektórzy twierdzą, że jest świetna, inni, że infantylna i za dziecinna. Ja stawiam siebie gdzieś po środku. Książka nie była zła, jak niektórzy twierdzą, ale nie jest też arcydziełem czy powieścią wysokich lotów.
Nie zapominajmy, że książka opowiada o miłości, a jak to mówią- zakochany człowiek głupieje. Od powieści robi się naprawdę ciepło na sercu, jest to po prostu urocza powieść. Po tylu złych recenzjach, spodziewałam się totalnej klapy, a Sandy Hall mnie zaskoczyła.
„Musimy coś zmienić” to naprawdę lekka i słodka lektura, więc jeśli gustujecie w tego typu lekturach, mogę ją wam szczerze polecić. Jeśli nie- już w czwartek kolejna recenzja.
Moja ocena to : 6.5/10
Czytaliście książkę Sandy Hall? A może macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Czytelniku
Jeśli masz inne zdanie na temat, o którym piszę lub po prostu chcesz podyskutować, zostaw komentarz - będzie mi miło!