30 czerwca 2015

3# Wywiad z Książkoholikiem - autorka Alice Hill

Witajcie! Dzisiaj mam dla was trzecią odsłonę cyklu - "Wywiad z Książkoholikiem". Tym razem, rozmawiałam z autorką "Skazanych" czyli Alice Hill.
Serdecznie zapraszam :)

Ja= J
Alice Hill = A.H

J.Czy pamięta Pani, jak rozpoczęła się Pani przygoda z książkami?

A.H. Pierwsze książki, które pamiętam, takie zupełnie pierwsze, kojarzę z czasu kiedy miałam zaledwie kilka lat. Jedną z nich była historia krecika, nie pamiętam jej tytułu. Książka była specyficzna, bo przez kolejne strony przesuwało się nic innego jak tekturowego kreta właśnie. Mój brat uwielbiał tę książkę, więc Mu ją czytałam. Warto zaznaczyć, że jest ode mnie raptem 2 lata młodszy, więc nie mogło być to naprawdę płynne czytanie. Załóżmy, że ja miałam wtedy 5, a On 3 lata :)
Później tata kupił mi "Filonka Bezogonka", mama zareklamowała Curwooda, a bibliotekerka Alfreda Szklarskiego ;)

J. Częściej Pani kupuje czy wypożycza książki?

A.H. Trudno powiedzieć. W tej chwili najczęściej trafiają do mnie egzemplarze recenzenckie, więc książek kupuję mniej, chyba że specjalistyczne. Biblioteczne konta z kolei mam wiecznie zablokowane tytułami potrzebnymi do napisania a to projektu, a to pracy licencjackiej (do zeszłego roku) lub magisterskiej (od poprzedniego semestru). Staram się też działać nieco na płaszczyźnie naukowej poza tymi obowiązkowymi tekstami, więc niekiedy wypożyczam coś do prezentacji dla Koła Antropologów lub prelekcji przed filmami np. w ramach DKFu.
Ale kiedyś spędzałam w bibliotece mnóstwo czasu i tam kształtował się mój czytelniczy gust. A w zasadzie pozwalałam poniekąd decydować za siebie paniom bibliotekarkom  :)

J. Nie tak dawno,.wydała Pani swoją debiutancką powieść. Jakie to uczucie, przechodzić koło półek i widzieć tam swoje dzieło?

A.H. To bardzo dobre pytanie. Dopóki "Skazani" byli tylko komputerowym plikiem wszystko wydawało się jednocześnie nierzeczywiste i fascynujące, jednak kiedy pierwszy raz dotknęłam już materialnej książki to... Myślałam, że będzie to wyglądało nieco inaczej; że coś się we mnie zmieni; albo zaleje mnie przytłaczająca fala ekscytacji. A w rzeczywistości miałam wrażenie, że "Skazani" się ode mnie oddalają. Przestali być tylko moi, nagle stali się (potencjalnie) wszystkich. Pępowina została przecięta, papierowe dziecko dojrzało i odeszło, by samotnie walczyć o miejsce w świecie. Tak to jest, prawda? Że tekst musi obronić się sam. Autor może już tylko patrzeć i słuchać.

J. Wykorzystała Pani w książce dość mało znaną mitologię. Czy zastanawiała się Pani nad użyciem popularniejszej?  Na przykład greckiej, rzymskiej?

A.H. Ani przez chwilę. To nie było do końca tak, że ja wybrałam tę mitologię. Zainteresowałam się nią, jakimś absolutnym przypadkiem, pochłonęła mnie bez reszty i została. Zastanawiałam się nawet, dlaczego tak późno zaczęłam zgłębiać mitologię hebrajską. Teoretycznie przecież Polska jest krajem w znaczącej części katolickim. Przez tysiące lat jednak przesiew informacji i transformacje wiary doprowadziły do tego, że większość wykorzystanych przeze mnie informacji wydaje się wręcz wymyślona, nikt już o nich nie pamięta; nie dowiadujemy się także podobnych rzecz z historii czy innych zajęć na drodze edukacji.
Mitologie grecka i rzymska są już w pewien sposób przepracowane.   Nie wymagają odświeżenia, a hebrajska owszem. Zwłaszcza, że to naprawdę fascynujące opowieści (jeżeli mogę użyć takiego słowa).

J. Czy ma Pani jakieś rady, dla początkujących pisarzy?

A.H. Nawet nie wiesz, jak wiele osób mnie o to pyta! Zupełnie obce osoby, znajomi albo znajomi znajomych. Tymczasem, pomimo tego, że "Skazani" pojawili się w księgarniach ja wciąż nie czuję się uprawniona do takich rad Emotikon smile. Powtórzę więc jedynie to, co sama kiedyś usłyszałam bądź przeczytałam, co mi pomogło przygotować się do pisania i ostatecznie skończyć powieść. Po pierwsze dużo czytać i pisać. Czytanie, zwłaszcza różnorodnych lektur, poszerza horyzonty - i to nie tylko wyobraźni, ale również, może i przede wszystkim, języka. Pisanie to szlifowanie. Nikt nie urodził się geniuszem. Istnieje teoria, że żeby być w czymś mistrzem, należy poświęcić na to 100000 godzin. A więc poświęcajcie - czytajcie i piszcie (formy wszelakie - recenzje, newsy, opowiadania, wiersze, haiku, czego dusza zapragnie), to z pewnością nie zaszkodzi.
Druga sprawa. Wena nie istnieje. Obraźcie się na mnie, wyśmiejcie mnie, Wasz wybór. A nawet, jeżeli istnieje, to musi wiedzieć, gdzie Was szukać. A więc jaka jest złota myśl każdego początkującego pisarza? Pisanie to sztuka przyłożenia czterech liter do krzesła. Siedźcie tam, piszcie, a Wasza wena w końcu Was znajdzie.
I ostatnia, trzecia rada. Chcecie, czy nie - piszcie. Boli Was głowa? Trudno. Jesteście śpiący? Bywa. Zwyczajnie się Wam nie chce? To zastanówcie się dwa razy, czy naprawdę macie ochotę robić to przez resztę życia. Pamiętajcie - nawet najgorszy tekst można poprawić, ale absolutnie nic nie da się zrobić z tekstem, który nie istnieje.

J. Kiedy zaczęła Pani swoją przygodę z pisaniem?

A.H. Miałam kilka lat, trudno powiedzieć mi ile. Na pewno jeszcze przed szkołą podstawową. Z bratem rysowaliśmy mazakami wydarzenia z naszego rodzinnego życia i opisywaliśmy je krótki zdaniami. To był raczej komiks, albo jego próba, ale wciąż forma pisania. Zwłaszcza, że ilość ryz papieru wykorzystana do tego procederu z pewnością pozbawiła życia niejedno drzewo. Szkoda. Później była Wika na Wenus - historia mojego psa na obcej planecie i cała gama przeróżnych opowiastek, mniej lub bardziej magicznych, ale z pewnością przygodowych. Pisałam o swoich kilkuletnich rówieśnikach przemierzających lasy i usiłujących rozwiązać mroczne tajemnice

J. Czy podgryza lub popija coś Pani podczas czytania? :)

A.H. Raczej wprost przeciwnie. Może, gdybym pisała bez przerw na inne obowiązki wreszcie udałoby się schudnąć :)  Kiedy wpadam w ciąg pisarski w zasadzie nie jem, chyba że mój ukochany M. skusi mnie zapachem smażonych naleśników, stawiając je pod nosem. Posiłkowo dzień zaczynam od kawy. Potem kilka energetyków, a w krytycznych momentach - papieros. jeżeli jednak nie zaczęliście jeszcze palić, nie róbcie tego. To wstrętna sprawa.No i z tymi energetykami też lepiej nie przesadzać :)
Przy czytaniu jest zupełnie inaczej, zwłaszcza lektur, które budzą napięcie.
Wtedy najchętniej obłożyłabym się czymś chrupiącym. Ale energetyki i tutaj mi towarzyszą - bo jak już się w książkę wciągnę, to chcę ją przeczytać do końca. Nieważne, która godzina :)

J. Odejdźmy trochę od książkowych tematów. Czy ma Pani jakieś inne hobby oprócz pisania?

A.H. Próbowałam w swoim życiu wielu rzeczy. Od tańca towarzyskiego, przez tenisa aż do jazdy konnej. Próbowałam uczyć się w domowym zaciszu mandaryńskiego, śpiewałam, a nawet dziergałam na krośnie kocyki. Występowałam w amatorskim teatrze i grałam na gitarze. To wszystko jednak pojawia się i znika, przy niczym nie zatrzymałam się na dłużej (chociaż jazdę konno wciąż uwielbiam). Gdybym miała wskazać coś, co kocham w miarę stale poza pisaniem, byłyby to samochody. Uwielbiam szybkie samochody. Pagani Huayra, Koenigsegg, Mercedes AMG - marzę, by którymś się przejechać. Póki co wystarcza mi mój pojazd o wdzięcznym imieniu Mietek i polskie autostrady :)

J. Czy gdyby mogła Pani przez tydzień być jakimś zwierzęciem, to jakim i dlaczego?

A.H. Zdecydowanie kotem. Kotem, kotem, kotem ponad wszystko! Uwielbiam koty! Uwielbiam ich zgrabność, lekkość, majestatyczność i tajemnicze spojrzenia. Może nawet chciałabym być czarną pumą lub panterą? Stapiać się z mrokiem, budzić respekt i... trwać na granicy światów. Wiesz, że koty podobno śpią tyle, bo żyją jednocześnie w świecie żywych i umarłych? Podczas snu znajdują się po tej drugiej stronie :)

J. Nie wiedziałam! Ale to bardzo ciekawe :)  Czy ma Pani pomysł na kolejną, po "Przed czasem" serię?

A.H. Nie wiem, czy będzie to seria, ale mam już w głowie kilka pomysłów. Na pewno napiszę coś dystopijnego (już nawet coś tam zaczęłam), mnóstwo postapo (w tej chwili mam trzy otwarte opowiadania z tegoż gatunku), a także jeden koncept z Young Adult. Nie wiem jeszcze czy coś z tego rozwinie w pełni skrzydła. Staram się nie pisać nic dłuższego dopóki nie skończę tej serii, pozwalam sobie tylko na opowiadania. Przede wszystkim z obawy, że pomieszam rejestry, style i nastroje tekstów :)
Ostatnio zastanawiam się nad publikacją powieści odcinkowej w Internecie

Bardzo dziękuję Pani Alice Hill za rozmowę <3
Tutaj możecie dowiedzieć się trochę więcej o "Skazanych" ------>  KLIK

Podobał wam się wywiad? Koniecznie dajcie mi znać :)
P.S W czwartek niestety nie będę w stanie dodać postu, ale w sobotę i niedzielę zrekompensuję wam to recenzją i nowościami na mojej półce :)

Zaczytanego <3
Charlotte Andell

28 czerwca 2015

27# Kellis-Amberlee, tykanie kijem oraz blogosfera czyli "Przegląd Końca Świata. FEED"

Informacje :
Autor : Mira Grant
Oryginalny tytuł : FEED
Polski tytuł : Przegląd Końca Świata. FEED
Wydawnictwo : Sine Qua Non
Ilość stron : 496
Cena : 34,90













Jesteście na cmentarzu. W oddali słychać wycie dzikich psów do księżyca. Groby osnute są gęstą mgłą, która utrudnia wam widzenie. Wiatr wprawia w ruch drzewa, które tańczą jak w rytm upiornej melodii. Powoli rozglądacie się w poszukiwaniu ciężkiej, żelaznej bramy, przez którą moglibyście opuścić to miejsce. Nagle słyszycie szelest. Z  ziemi, wynurza się jedna zgniłozielona ręka, a potem druga. Paraliżuje was strach. Po chwili otacza was mur z żywych trupów. Ich potargane ubrania wiszą na wychudzonych ciałach, a z powrotem do życia tchnęło je jedne pragnienie.. Głód… Przedzieracie się przez żywe trupy i biegniecie w kierunku krypty, w której macie nadzieje być bezpieczni. Otwieracie kamienne drzwi, ale i za nimi czai się zło. Czerwone oczy błyszczą w ciemności, a ostatnie co słyszycie to przeciągły jęk.. Mózg…

25 czerwca 2015

26# Zabójczyni, magia i Oko Eleny czyli "Korona w Mroku"

Informacje:
Autor : Sarah J.Maas
Oryginalny tytuł : Crown of Midnight
Polski tytuł : Korona w Mroku
Wydawnictwo : Uroboros
Ilość stron : 532
Cena : 39,90













Wyobraźcie sobie, że po długich i trudnych bojach osiągacie swój cel. Nie musicie bać się, że wszystko stracicie. Żyjecie sobie wygodnie, mając piękne ubrania , uczty i pieniądze tuż pod nosem oraz życie na królewskim dworze.  A jaka jest za to cena? Proszę tutaj masz listę- do końca miesiąca zabij tych ludzi i przynieś mi ich głowy.

24 czerwca 2015

Book Combo Tag





Witajcie! Dzisiaj mam dla was Book Combo Tag, która polega na łączeniu postaci, autorów i książkowych światów. Zapraszam :)

1. Jacy dwaj autorzy, powinni połączyć swoje siły by stworzyć wspólną książkę?
Trochę głowiłam się nad tym pytaniem, ale w końcu stwierdziłam, że Rick Riordan i Cassandra Clare mogliby stworzyć naprawdę cudowną powieść! Uwielbiam książki obu autorów- wykreowane przez nich historie, postaci i humor zawarty w ich literackich działach. <3

2. Ulubiony pisarski duet?
Muszę się przyznać, że do tej pory, nie czytałam żadnej książki tworzonej przez jakiś pisarski duet. Nie mam pojęcia jak to się stało! Patrząc ile książek przeczytałam, rachunek prawdopodobieństwa powinien być większy niż 0,0000% prawda? Jako, że muszę dopasować coś do tej kategorii, zdecydowałam się na "W śnieżną noc" autorstwa trzech pisarzy czyli Johna Greena, Lauren Myracle, oraz Maureen Johnson. Co prawda nie jest to duet, ale trzeba czasem nagiąć zasady, prawda? :)  O tej książce muszę niedługo coś napisać, bo jest naprawdę wspaniała <3

3. Jakie dwie historie chciałabyś połączyć?
Definitywnie "Szklany Tron" Sary J. Maas oraz "Rywalki" Kiery Cass. ( jak się zrymowało :p ) Wyobrażacie sobie zabójczynię, która paraduje po zamku Maxona i rywalizuje o jego serce z trzydziestoma czterema dziewczynami? A może odwrotnie? Amercia będzie zmuszona stanąć w turnieju o miano królewskiego zabójcy? Myślę, że mogłoby wyjść z tego, całkiem ciekawe połączenie :)

4.  Jakie dwie postaci z różnych książek, mogłyby stworzyć idealne OTP? 
Nie mam zielonego pojęcia. Zwykle pary które są w książkach odpowiadają mi, i to im kibicuje.. Jednak cos wpadło mi teraz  do głowy. Rose Hathaway z "Akademii Wampirów" oraz Daemon z "Obsydianu". Myślę, że mogłoby być to destrukcyjne, sarkastyczne i nieco dziwaczne połączenie, ale na dłuższą metę kto wie? Kosmita i dampir? Czemu nie!

5. Jakie dwa książkowe światy, chciałabyś połączyć by powstał jeden epicki świat?
"Mroczne Umysły" plus "Delirium". Połączenie świata z nadnaturalnie obdarzonymi dziećmi i młodzieżą, zmieszane z światem bez miłości mogłoby być naprawdę ciekawym rozwiązanie i pomysłem. Uwielbiam obie te trylogię, więc czemu by nie połączyć dwóch dobrych literackich światów w jeden?

6. Jaką trylogię albo serię, chciałabyś zobaczyć połączone w jedną książkę?
Zdecydowanie "Mara Dyer" Michelle Hodkin. Nie czytałam jeszcze ostatniej części trylogii, aczkolwiek po drugim tomie stwierdziłam, że można by to wszystko połączyć w jedną, niepokojącą książkę. Może powstanie kiedyś wspólne wydanie? Kto wie?

To już cały tag. Mam nadzieję, że wam się podobał. A kogo nominuję? Was drodzy czytelnicy! Jeśli chcecie zrobić ten tag, koniecznie potem prześlijcie mi linka :)
Do zobaczenia jutro <3
Charlotte Andell

23 czerwca 2015

25# Wiewiórka, ławka i nieśmiałość czyli "Musimy coś zmienić"

Informacje :
Autor : Sany Hall
Oryginalny tytuł : A Little Something Different
Polski tytuł : Musimy coś zmienić
Wydawnictwo : Pascal
Ilość stron : 304
Cena : 36,90 zł













Motyle w brzuchu. To popularne określenie, wisi nad młodzieńczą miłością już od wielu lat. Ciągłe wpatrywanie się w wejście, z nadzieję, że przejdzie przez nie obiekt naszego zainteresowania. Rozmyślania po nocach i analiza idealnych scenariuszy rozmowy, strach, że ktoś zauważy jak się rumienimy. Kojarzycie to? To teraz, żeby było jeszcze bardziej krępująco, dodajmy do tego wręcz chorobliwą nieśmiałość.

Poznajcie Gabe’a i Lea. Dziewczyna i chłopak zapisują się razem na kurs kreatywnego pisania na studiach. Kiedy jedno łapie spojrzenia drugiego, odwracają wzrok. Lubią to samo jedzenie, ale nigdy nie zamówią go razem.  Jeżdżą tym samym autobusem, ale nigdy nie idą na niego razem, ani nie siadają koło siebie. Wszyscy oprócz nich twierdzą, że są dla siebie stworzeni. Nawet wiewiórka, która biega w poszukiwaniu orzechów. Czy młodzi dostrzegą co ich łączy, zanim będzie za późno?

Odkąd usłyszałam o książce Sandy Hall, byłam zaintrygowana tą historią. Zwykle nie czytam  takich książek. Sięgam raczej po Paranormal Romance, dystopie, science-fiction… Stwierdziłam jednak, że przyda mi się odetchnąć od tych przepełnionych akcją powieści, i sięgnę po coś lekkiego. Książka Sandy  Hall nadała się do tego idealnie.

Zacznę od minusów, które niestety się tutaj pojawiły. Bardzo denerwowało mnie to, że Gabe i Lea nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać. Chociaż są już dorośli, ich spojrzenia i nieśmiałość były na poziomie podstawówki. Moje zdania na tematach ich „zalotów” pokrywało się niekiedy z Victorem, który miał serdecznie dość tego teatrzyku. Jeśli tak zachowują się ludzie na studiach, to ja nie mam ochoty się na studiach zakochiwać.

Książkę poznajemy z perspektywy czternastu postaci z otoczenia naszej dwójki. Ciekawe jest to, że nie ma rozdziału z punktu widzenia ani Gabe, ani Lea, tylko ich znajomych. Pozwoliło to rzucić ciekawe światło na całą historię. Najbardziej spodobała mi się perspektywa ławki.  Nie spotkałam się jeszcze z książką, w której funkcję narratora pełnił by przedmiot martwy. Zwierzęta- owszem. Ławki? Nigdy. Punkt widzenia ławki naprawdę mnie bawił i jej marzenia stwarzały ciepły klimat. Bo kto by pomyślał, że ławka na której siadamy, też może mieć uczucia?

Od pierwszych stron polubiłam Leę, chociaż miałam wgląd na jej postać tylko z punktu widzenia innych. Dziewczyna jest nieśmiała, jednak wydaje mi się bardziej zaangażowana w stworzenie jakiejś relacji z Gabe’m.  Nie mogliśmy jednak bliżej poznać tej postaci nad czym ubolewam. Historia przedstawiona została w taki sposób, że nie mieliśmy możliwości zagłębić się w jej postać, a to najbardziej lubię robić.

Analizować.
Uwielbiam rozdrapywać kolejne warstwy charakteru bohatera. Poznawać jego wady i zalety, zastanawiać się co może zrobić  i dlaczego  to robi.

Gabe’a niestety polubiłam mniej. Jego wahania i zahamowania wydawały mi się..dziewczęce, a przynajmniej odebrałam je w takim odgłosie. Ta postać nie wzbudziła we mnie jakiś większych emocji.
Do gustu przypadła mi za to okładka, która jest naprawdę piękna i dobrze wykonana. Przypomina mi wyglądem „Eleonorę i Parka” autorstwa Rainbow Rowell, jednak mam nadzieję, że nie było to celowe zamierzenie.

„Musimy coś zmienić” ma dość różne opinie. Niektórzy twierdzą, że jest świetna, inni, że infantylna i za dziecinna. Ja stawiam siebie gdzieś po środku. Książka nie była zła, jak niektórzy twierdzą, ale nie jest też arcydziełem czy powieścią wysokich lotów.

Nie zapominajmy, że książka opowiada o miłości, a jak to mówią- zakochany człowiek głupieje. Od powieści robi się naprawdę ciepło na sercu, jest to po prostu urocza powieść. Po tylu złych recenzjach, spodziewałam się totalnej klapy, a Sandy Hall mnie zaskoczyła.
„Musimy coś zmienić” to naprawdę lekka i słodka lektura, więc jeśli gustujecie w tego typu lekturach, mogę ją wam szczerze polecić. Jeśli nie- już w czwartek kolejna recenzja.

Moja ocena to : 6.5/10

Czytaliście książkę Sandy Hall? A może macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach  :)

21 czerwca 2015

24# Lux, zielone oczy i książki czyli "Obsydian"


Informacje :
Autor : Jennifer L. Armentrout
Oryginalny tytuł : Obsidian
Polski tytuł : Obsydian
Wydawnictwo : Filia
Ilość stron : 400
Cena : 39,99













Nasz wszechświat jest niezmierzony. Kto wie, co kryje się poza naszą galaktyką? Inne formy życia? Nowe, niezbadane światy? W gąszczu codziennych spraw, niewiele osób zdaje sobie sprawę, że nasza planeta nie ma w kosmosie praktycznie żadnego znaczenia. W porównaniu do wielkości wszechświata, nie jesteśmy nawet jak główka od szpilki. Czy kiedykolwiek dowiemy się, co jeszcze może znajdować się gdzieś tam daleko, oddalone od nas o miliony lat świetlnych?

Katy przeprowadza się z matką do Wirginii Zachodniej. Minęły trzy lata od tragicznej dla niej śmierci ojca. Dziewczyna ma rozpocząć ostatni rok nauki. Katy nie przypada do gustu dziwaczny akcent oraz podejrzliwy wzrok mieszkańców. Pewnego dnia, poznaje  rodzeństwo mieszkające naprzeciwko – Daemona oraz Dee. Młodzi definitywnie różnią się od reszty małomiasteczkowej społeczności. Są inni. Piękni. I niebezpieczni. Kiedy Katy szybko zaprzyjaźnia się z Dee, jednak jej nadopiekuńczy, arogancki i sarkastyczny brat, karze siostrze trzymać się z daleka od Katy. Wkrótce dziewczyna wpada w wielkie tarapaty, odkrywając największy sekret rodzeństwa. Tamtego dnia, jej całe życie się zmienia.

Od dawna miałam ochotę sięgnąć po tę serię. Odrzucało mnie jednak porównanie jej do „Zmierzchu” który kiedyś czytałam ( i chyba nie muszę nic tutaj dodawać? ) W piątek, nie mając kompletnie co czytać, sięgnęłam po pierwszy tom serii Lux. I nie żałuję.

Jak wspomniałam wcześniej, książka często porównywana jest do „Zmierzchu”. W tej powieści można znaleźć podobne aspekty, jednak jak dla mnie nie rzucały się one w oczy. Nie lubię porównywać do siebie książek, i nie widzę w tym nic dobrego, dlatego kiedy coś przypominało mi o powieści Mayer, po prostu to ignorowałam.

Główna bohaterka ogromnie przypadła mi do gustu, głównie dlatego, że Katy również prowadzi bloga z recenzjami książek. Dziewczyna najchętniej cały dzień spędziłaby w domu czytając i pisząc. Kocha książki tak samo jak ja, i żałuję, że nie jest ona realną postacią, ponieważ z pewnością złapałabym z nią wspólny język. Katy wciąż trudno pogodzić się ze śmiercią ojca. Nastąpiła ona w bardzo krótkim czasie, można by powiedzieć jak grom z jasnego nieba. Dziewczyna jest bardzo dobrze „zbudowaną” postacią.  Z łatwością można odbierać jej uczucia, i wkręcić się w jej historię. Nie jest jednak postacią idealną, ale wątpię czy taka istnieje.  W niektórych sytuacjach postępowała bezmyślnie, i jak to bywa w Paranormal Romance, stanowczo zaprzecza jakiemukolwiek uczuciu, i nie chodziło tutaj o niezdecydowanie, ale o strach. Katy boi się zranienia i stracenia kolejnej bliskiej osoby. Czasem jej postawa mnie irytowała, ale przykrywając na pewne aspekty oko, było to usprawiedliwione. Katy jest narratorką, i mogło być dobrze, gdyby nie zaserwowane nam jak na tacy, irytujące „ mądre” myśli dziewczyny.

Nie można też zapomnieć o innych bohaterkach, którzy odkrywają w książce ważne role. Mamy tutaj rodzeństwo Blacków. Jak wspomniałam wcześniej, oboje są inni i piękni. Bez problemu zdobyli by angaż przy sesji zdjęciowej do najlepszych magazynów, a malarze zabijaliby się o możliwość choćby naszkicowania ich twarzy. Co skrywa się pod tą piękną skorupą?

Zacznę od panny Black, czyli Dee. Można powiedzieć, że dziewczyna od razu „rzuciła” się na Katy. Wydawała mi się bardzo samotna, ponieważ zareagowała tak, jakby główna bohaterka była jedyną dziewczyną w mieście.  Dee tryska entuzjazmem i trajkocze jak nakręcona. Jej postać od razu przypadła mi do gustu, i z uwagą śledzę jej losy.

Była Katy, była Dee to teraz wisienka czyli wspaniały Daemon Black. Kolejna książkowa miłość. Daemon na pierwszy rzut oka jest nadopiekuńczy, arogancki, ponury i groźny. Nie spodziewałam się, że pod tą powłoką znajdę postać, którą szczerze polubię. Czasem miałam ochotę przyłożyć mu w twarz, za to jak traktuje Katy oraz za swoje obraźliwe uwagi, jednak z każdą kolejną stroną, ta postać coraz bardziej mnie intrygowała.

„Obsydian” jest książką z kategorii „Paranormal Romance”. Mieliśmy wilkołaki, wampiry, elfy i niezliczoną ilość innych magicznych stworzeń. Ale czy przyszło wam do głowy, że w takiej literaturze mogą pojawić się kosmici? Była to dla mnie nowość, i właśnie dlatego tak polubiłam „Obsydian”. Miałam i wciąż mam już tych kłów i pazurów na co drugiej okładce książki z tego gatunku, więc ze szczerym entuzjazmem przyjęłam kosmitów.

Tak, tak- właśnie kosmitów.  Nie są oni zieloni, nie mają czułek i nie wyglądają jak skrzyżowanie karalucha z dżdżownicą, co to, to nie. Jennifer L. Armentrout wykreowała zupełnie nowy wizerunek dla przybyszów z odległych galaktyk czyli Luksjan. Mogą oni przybierać dowolną formę, są szybcy potrafią leczyć, i ich naturalna forma może oślepić śmiertelnika, ponieważ świecą się oni jak słońce. Pochodzą oni z planty Lux, której nazwa oznacza „światło”. Oczywiście, mamy też złych kosmitów, którzy napadli i zniszczyli rodzinny dom Luksjan. Arumianie to ludzie cienia i mroku ( nie tyle ludzie, co inne formy życia). Mają dość światła, i pragną by wszystko pogrążyło się w ciemnościach. Nie rozumieją, że bez światła nie ma cienia. Śwuatło i Ciemność, od razu przywiodło mi na myśl motyw dobra ze złemu. Tutaj jednak, nie możemy być niczego pewni.

Jako, że jest to Paranormal Romance, oczywiście na pierwszy plan wysuwa się tutaj wątek miłosny. Wydaje się, że Katy i Daemon się nienawidzą, ale znając stare powiedzenie- kto się czubi ten się lubi. Ich relacja wydaje mi się niestety papierowa a ich niezdecydowanie może doprowadzić do szału. Naprawdę. Czasem miałam dość czytania, ponieważ występujące na przemian „ On jest super” oraz „Mam ochotę go zabić” dość zepsuły ten wątek.

„Obsydian” nie jest lekturą wysokich lotów. Nie żałuję, że przeczytałam tę powieść, aczkolwiek jest to niezobowiązująca książka i zdaję sobie sprawę, że nie jest też ambitna. Jest to dobry „odmóżdżacz” jeśli mogę tak napisać. Książka jest idealną lekturą dla fanek tej kategorii. Romans, akcja, zabawne sytuacje i sekrety, czyli wszystko co powinna mieć sobie dobra książka Paranormal Romance, a to wszystko ma w sobie "Obysdian". Ja sama zaczytuję się teraz w drugim tomie serii "Lux".

Moja ocena to 6,5/10

A wy? Czytaliście „Obysdian”? A może macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu :)

Zaczytanego <3
Charlotte Andell

18 czerwca 2015

23# Mechanizmy, skrzypce i książki czyli "Mechaniczny Anioł"

Informacje:
Autor : Cassandra Clare
Oryginalny tytuł: The Clackwork Angel.The Infernal Devices.  Book one.
Wydawnictwo : Mag
Ilość stron : 472
Cena : 39












Wyobraźcie sobie, że żyjecie w Anglii za czasów panowania królowej Wiktorii. Piękne pozy, damy ubrane w strojne suknie i gentelmani w garniturach bądź frakach. Nie żadnych ryków silnika, ani blasku świateł sygnalizujących. Wiktoriańska Anglia żyjąca własnym spokojnym rytmem. Zamiast asfaltu, możemy podziwiać brukowe uliczki i piękne kamienice. Kogo możemy spotkać na swojej drodze? Cóż, znajdziemy sklepikarzy, roznosicieli gazet. No i oczywiście kto również mieszka w Londynie? Demony. Czarownice. Inne stworzenia nadnaturalne. I nie można zapomnieć o Nocnych Łowcach.

Dostrzeżecie ich wszystkich bez trudu, jeśli tylko potraficie.

Szesnastoletnia Tessa Gray, popłynęła do Anglii aż z  Nowego Yorku by odnaleźć brata. Na miejscu zostaje jednak uprowadzona przez dwie staruszki – demoniczne kreatury. Grożą one, że zabiją jej brata, jeśli pod ich okiem dziewczyna nie będzie doskonalić swojego daru. Tessa potrafi przybrać wyglądu innych ludzi, o ile posiada jakąś ich rzecz. Dziewczyna żyła bez świadomości o Podziemnym Świecie. Odbita przez Nocnych Łowców Tessa, będzie zmuszona przywyknąć do życia w nowej rzeczywistości.

Nie ma słów by opisać, jak kocham twórczość Cassandry Clare. Chyba każdy w książkowej społeczności kojarzy tą Panią. Jej serie sprzedawane są w nakładzie tysiąca egzemplarzy na całym świecie. Mam za sobą już całą serię „Dary Anioła”, oraz trylogię Diabelskich Maszyn. Wszystko jest wspaniale dopracowane, i potrafię wyrażać się o jej książka praktycznie tylko w samych superlatywach. Uwielbiam świat który wykreowała. Nocni Łowcy, mający w sobie krew Anioła walczą z demonami i złymi mieszkańcami Podziemnego- kupuję to!

Mamy tutaj do czynienia z naprawdę ciekawymi postaciami z którymi łatwo się zżyć. Nie zliczę, ile chusteczek było mi potrzebnych po przeczytaniu całej trylogii. Ten kto czytał „Dary Anioła” bez wątpienia pokocha charaktery z  „Diabelskich Maszyn” ponieważ występują tutaj nie inni jak przodkowie postaci z pierwszej serii Clare.

Na pierwszy rzut oka, rzucił mi się William Herondale, który do złudzenia może przypominać z charakteru Jace’a. Jest zadziorny , sarkastyczny, dziewczyny za nią szaleją no i jest niesamowicie przystojny. Jednak ja pokochałam go, za jego miłość do czytania. Uwielbiam, kiedy mogę dzielić swoje pasje z ulubionymi książkowymi postaciami. William ma swojego parabati – Jamesa, który umiera od wewnątrz. Chłopak uwielbia grę na skrzypcach i czytając powieść Clare, możemy trafić na opis jego gry. Czytałam je oczarowana. Sama mam na co dzień kontakt z muzyką klasyczną, i sama bym lepiej nie opisała gry Jamesa.  Przyjaciele bardzo się od siebie różnią. Will z ciemnymi włosami  i mrocznym sekretem, oraz srebrnowłosy Jam, który został skazany na śmierć zanim jego życie naprawdę się zaczęło. To prawdziwa przyjaźń, jakich niestety teraz mało. Jeden zrobi dla drugie wszystko, i właśnie to jest najpiękniejsze.

Nie można również zapomnieć o innych mieszkańcach londyńskiego Instytutu. Zagłębiając się w karty powieści poznajemy też cudowna Charlotte Fairchaild, oraz jej męża, zapalonego  mechanika Henry’ego. Charlotte jest „mężczyzną” w związku i tego nie da się ukryć. To silna kobieta, który stara się udowodnić, że mimo swojej płci może dobrze kierować Instytutem.

Znajdziemy tutaj również Jassamine. Tio niezwykle kapryśna dziewczyna, która uwielbia się stroić i odrzuca swoje powołanie. Jest Nocnym Łowcą, ale z niezwykłą łatwością przychodzi jej być zwykłą, ładną angielką. Czyli tak jak sobie zaplanowała. Jej postać polubiłam najmniej, a w kolejnych tomach moja sympatia do niej malała jeszcze bardziej.

Nie zapomnę również o Tessie, bo to ją polubiłam najbardziej. Bohaterka mnie nie irytuje co jest ogromnym plusem. Na początku jest zagubiona, ale z czasem pokazuje swoją siłę. Tak jak Will uwielbia czytać i potrafi znaleźć wspólny język z tym „niegrzecznym” chłopcem.

Występuje tutaj swego rodzaju trójkąt miłosny, jednak nie rzuca się on na pierwszy plan, i nie musimy  znudzeni przewracać kartkami czekając aż skończy się  „ Kocham go! Jednak nie, wolę tamtego.. Ale z kolei tamtem..”.

Akcja mknie praktycznie bez przerwy i łatwo dać się porwać powieści. Główny antagonista do końca pierwszego tomu pozostaje ukryty w cieniu. Czytelnik może snuć domysły, które jeszcze bardziej potęgują pragnienie na pochłanianie strony za stroną.

Diabelskie Maszyny. Skonstruowane roboty, kiwające głową pod dykturę naszego złego charakteru. Są silne. Szybkie. I mogą do złudzenia przypominać ludzi.  Mówią i czują.  Są wszędzie.  Nie spodziewałam się, że Cassandra Clare poruszy w książce jakieś „mechaniczne tematy” mimo, że patrząc na tytuły poszczególnych części oraz trylogii można się tego spodziewać. Nigdy wcześniej nie czytałam książek z robotyczno-mechanicznym temat, jednak od początku przypadł mi on do gustu.

Oprócz Nocnych Łowców i demonów mamy tutaj do czynienia z innymi Podziemnymi. Czarownice, Wampiry, Wilkołaki, Czarodzieje czy Faerie. Każda z tych ras  jest niesamowita, i możliwość poznania ich zwyczajów w dziewiętnastym wieku była dla mnie czystą przyjemnością. Cassandra Clare zadbała o najmniejszy szczegół.

Nie mogłabym opublikować recenzji, gdybym nie wspomniała o wspaniałej oprawie wizualnej. Posiadam pierwszy tom z oryginalną okładką, z czego jestem zachwycona. Polska wersja nie przypadła mi do gustu, zaś oryginalne wydanie zachwyca! Godzinami mogłabym patrzeć na tę książkę.

Każdy kto zakochał się w „Darach Anioła” bez wątpienia musi przeczytać trylogię „Diabelskich Maszyn”. Jest tutaj wiele wątków, cudownie ze sobą splecionych, z idealną szczyptą humoru i pędzącą akcją. Nie mogłam się oderwać ot pierwszego tomu, a zaraz po nim pochłonęłam dwa kolejne. „Mechaniczny Anioł” to bez wątpienia mistrzowskie wprowadzenie, do rewelacyjnej trylogii.

Moja ocena to 10/10

A wy? Czytaliście „Mechanicznego Anioła” bądź inną książkę Cassandry Clare? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu. :)

Zaczytanego <3

Charlotte Andell

16 czerwca 2015

22# Dzień Kupidyna, 12 lutego i wypadek czyli " 7 razy dziś"

Informacje :
Autor : Lauren Oliver
Oryginalny tytuł : Before I fall
Polski tytuł : 7 razy dziś
Wydawnictwo : Otwarte
Ilość stron : 384
Cena : 34,90













Zastanówcie się jak wygląda wasz typowy poranek. Zwlekacie się z łóżka, wściekli, że budzik już tak szybko zadzwonił. Myjecie zęby  i znudzeni wciągacie pierwsze lepsze ciuchy. Jecie płatki rozciapane w mleku bądź kanapkę z serem bierzecie plecak i wychodzicie do szkoły. Nie mówicie „cześć” rodzicom, bo po co? Przecież za parę godzin znowu wrócicie do domu. Wstajecie, wychodzicie, wracacie. Codzienna rutyna. A gdyby taki przeciętny poranek, był waszym ostatnim?

Sam Kingston jest nieśmiertelna- a przynajmniej tak jej się wydaje. Dziewczyna razem z przyjaciółkami robi to co chce, kiedy chce i jak chce. Ma w nosie opinię innych i nie przejmuje się, że jej uwaga może sprawić innym przykrość. Kiedy dwunastego lutego, wraca z imprezy, jej pijana przyjaciółka doprowadza do wypadku. Czyżby Sam zginęła? A jednak dziewczyna budzi się w swoim łóżku. Znowu jest ranek, dwunastego lutego, a ona zostaje zmuszona przeżywać ten sam dzień, na co nie ma ochoty. Sam chce odzyskać swoje idealne życie. Bo było idealne.. Prawda?

Na „7 razy dziś” autorstwa Lauren Oliver miałam ochotę od dawna. Kiedy więc wydawnictwo ponownie wydało debiut Oliver, tym razem w nowej oprawie wizualnej, nie mogłam nie zainteresować się tą powieścią. Jestem wielką fanką trylogii „Delirium” więc moje kupno „7 razy dziś” było tylko kwestią czasu.
Początkowo Sam i jej przyjaciółki były dla mnie w stu procentach plastikowe. Przejmujące się tylko sobą i swoim wyglądem irytowały mnie strona za stroną, a w głowie było im tylko jedno…. Ekhem…

Panna Kingston chętnie flirtuje z młodym nauczycielem, mając przy tym chłopaka ( który nawiasem mówiąc, jest największym ciachem w szkole. Bo jakżeby inaczej! ) Nie przejmuje się nauką, a w głowie jej imprezy z przyjaciółkami. Sam naprawdę bardzo mnie irytowała i była tak papierową postacią, że nie mieściło mi się to w głowie.

Przez pierwsze kilkanaście stron, bardzo ciężko było mi wbić się w powieść, i chciałam ją odłożyć. Czułam się zawiedzona przez Panią Oliver. Postanowiłam, że dam jednak tej powieści szansę.

Temat z powtarzaniem się tego samego dnia w kółko, skojarzył mi się z filmem „Dzień Świstaka”. Bohater przeżywa ten sam dzień na nowy, i dostrzega swoje błędy, oraz to jak jego czyny mogą wpłynąć na innych. Zastanawiałam się, czy  Sam też przejdzie taką przemianę.

Na początku martwiłam się o dziewczynę. Nie zauważała, jaką dostała szansę i wątpiłam w to , że Sam się zmieni. Jednak w kolejnych rozdziałach, dziewczyna przechodzi przemianę. W końcu uświadamia sobie, że nie jest najważniejsza, że zdanie i uczucia innych też się liczą, a świat nie układa się w wielkie litery „JA”. Zauważa, że jej czyny mają ogromny wpływ na życie innych, choć nie widać tego nie pierwszy rzut oka. Przestaje traktować rodziców jak wrogów, a młodszą siostrę jak irytujący rzep które przyczepia się do jej nogi.

Najlepszy w książce jest punkt wyjścia. W dzisiejszych czasach, nam nastolatkom wydaje się, że jesteśmy wręcz nieśmiertelni. Przecież  wypadki, to nie nam prawda? Umrzemy dopiero w wieku dziewięćdziesięciu lat, wspominając wszystkie szalone akcje. Przed wyjściem z domu, nie myślmy o tym, że możemy już nie wrócić. Nie sądzimy, że wystarczy jeden pijany kierowca, bądź nasze nieprzemyślane zachowanie by to wszystko się skończyło. Ot tak.

Nie myślimy za wiele, kiedy nasi znajomi proponują nam jakąś szaloną akcje. Przecież żyje się tylko raz prawda? Nasze życie pędzi w kółko jak karuzela na placu zabawa, ale wystarczy na chwilę się puścić, by z niej wypaść.

Nie chodzi mi to, by żyć jak na szpilkach i bać się własnego cienia, a potem żałować. Chodzi o to by znaleźć złoty środek. Taki, dzięki któremu na łożu śmierci nie będziemy smucić się z jakiegoś czynu, albo żałować, że wtedy nie podjęło się innej decyzji.

Powieść Oliver, zwraca też uwagę, że nasze zachowanie wpływa na życie innych. Kiedy kogoś obrażamy w kłótni, albo też specjalnie, nie zastanawiamy się jak może to zmienić drugą osobę. Wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani – jakby przez niewidzialne nitki. „7 razy dziś” rzuca inne światło na nasz świat. To teatr, w którym jedna postać ma wpływ na drugą.

Od połowy książki, Sam zaskarbiła sobie moją sympatię i naprawdę byłam ciekawa jej dalszych losów. Zakończenie potrafi wycisnąć łzy. Panna Kingston zdobywa się na czyn, na który – jestem pewna- nie zdobyła by się przed przeżyciem siedem razy tego samego dnia. Epilog daje do myślenia, i po zakończeniu po prostu wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam nad sensem tej całej farsy. Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron, nie spodziewałam się, że debiut Lauren Oliver może być tak dobrą książką.

„Żyjmy tak, by niczego nie żałować”

Moja ocena to : 7.5/10

Czytaliście „ 7 razy dziś”? A może macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu.  :)

Zaczytanego <3

Charlotte Andell

13 czerwca 2015

2# Wywiad z Książkoholikiem - Daria z "Więcej Książków"

Cześć!
Witam was w kolejnej odsłonie serii "Wywiad z Książkoholikiem" w którym przeprowadzam wywiady z miłośnikami książek.
Dzisiaj miałam okazję porozmawiać z Darią z bloga oraz vloga "Więcej Książków". Link do niej znajdziecie klikając TUTAJ
Zapraszam do czytania :)

Daria= D
Ja = J

J. Wiemy,  że uwielbiasz fantastykę. Co lubisz w tym gatunku najbardziej?

D. . Fantastyka jest moim ulubionym gatunkiem, bo poza świetną akcją i dobrze wykreowanym światem może uczyć pewnych lekcji. Nie od dziś wiadomo, iż fantastyka jest najlepszym gatunkiem, by opowiadać o współczesnych wydarzeniach.Ponadto jest w pełni wykreowana przez autora, przez co zawsze zaskakuje - nie znajdą się dwie podobne historie.

J.Czy pamiętasz swoją pierwszą książkę z tego gatunku?

D. Nie jestem pewna, szczerze. Najwcześniejszą serią, jaką pamiętam, która może podlegać pod fantastykę jest seria Ulisses Moore o dzieciach, które podróżują w czasie.

J.Nie da się ukryć, że jesteś wielką Szklanego Tronu. Czy jest jednak coś czego nie lubisz w tej serii?

D.  Nie podoba mi się, jak potoczyły się losy niektórych bohaterów, ale chyba to było potrzebne, by wywołać w czytelniku głębsze uczucia, dlatego jestem w stanie wybaczyć Sarze J. Maas :)

J. Czy podczas czytania preferujesz słone czy słodkie przekąski? A może nie podjadasz podczas czytania?

D. Robię to rzadko, bo mogłabym się nie powstrzymać. :) Zazwyczaj jest to czekolada, mleczna lub gorzka i herbata do kompletu.

J. Czy masz jakiś ulubiony smak herbaty?  Czarna,biała, zielona a może owocowa?

D. Lubię wiele - czarną, malinową, zieloną, z dzikiej róży

J. Czy wiążesz swoją przyszłość z literaturą?

D. To zależy jak się potoczy życie. Już jestem z nią w jakimś stopniu związana, jednak celuję bardziej w języki obce i grafikę. Marzeniem byłoby połączyć wszystko razem.

J. Co powinna mieć w sobie idealna książka?

D. Akcję, nieagresywny romans i ciekawych bohaterów

J. A jak powinna wyglądać idealna okładka?

D. Minimalistyczna, nie zdradzająca fabuły, ozdobna, ale z umiarem. ;)

J. Gdybyś miała zostać bohaterką jakiejś książki to którą i dlaczego?

D. Oczywiście Szklanego Tronu, lub serii Darów Anioła. Obie bohaterki są silne, pewne siebie, wyjątkowe i zabójcze. :)

J. Co skłoniło Cię do założenia książkowego bloga i vloga?

D. Chęć mówienia o książkach, dzielenia się przeżyciami, no i znajomi :)

J. Czy kiedy czytasz książkę zdarza Ci się dopasowywać aktorów do postaci?

D. Nie, nie znam ich tak wielu, robię to bardzo rzadko :)


J. Czy masz jakieś rady dla początkujących blogerów i vlogerów?

D. Przede wszystkim nie bać się :) Sprzęt i jakość nie jest na początku tak ważna, jak wartość merytoryczna materiału, który chcesz oddać w ręce widza

J. Czy lubisz oglądać filmy?

D. Średnio, film musi być naprawdę dobry, by mnie zaciekawił :)

J. Czy jest coś, co  irytuje Cię w książkowej społeczeności?

D. Wydaje mi się, że książkowa społeczność jest bardzo kulturalna. Nie lubię jedynie robienia recenzji dla książek, a ostatnio pojawia się tego coraz więcej.

J. Czy lubisz słuchać muzyki podczas czytania?

D. Tak, szczególnie spokojne

Bardzo dziękuję Darii za wywiad, i serdecznie do niej zapraszam :)

Kolejny post już we wtorek :)

Zaczytanego <3

Charlotte Andell

11 czerwca 2015

21# Źli, dobrzy i dwie bliźniacze wieże czyli "Akademia Dobra i Zła"

Informacje:
Autor : Soman Chainani
Oryginalny tytuł : The School for Good and Evil
Polski tytuł : Akademia Dobra i Zła
Wydawnictwo : Jaguar
Ilość stron : 496
Cena : 39,90












Wyobraźcie sobie, że wasze życie do baśń. Jesteście albo pięknymi królewnami czy królewiczami, lub wcielacie się w podłe wiedźmy i ogry. Kim chcielibyście być? Okazuje się, że przygotowanie do roli bohatera baśni nie jest wcale takie proste.

Poznajcie Sofię i Agatę. Pierwsza dziewczynka uwielbia różowy, jej ranna toaleta zajmuje więcej niż godzinę i prędzej dałaby się poszatkować, niż uciąć piękne blond włosy. Agata z kolei mieszka na cmentarzu, nosi wiecznie potarganą i poplamioną suknie i odstrasza innych wyglądem. Co cztery lata, w Gavaldonie niezauważalnie pojawia się Dyrektor. Porywa on dwójkę dzieci do Akademia Dobra i Zła. Jedno będzie kształcić się na bohatera, zaś drugie jak otruć lub pozbyć się pięknej księżniczki bądź królewicza. Nikt nie chce trafić do Akademii mimo, że wszyscy czytają baśnie z wypiekami na policzkach. Kiedy więc piękna Sofia trafia do Akademii Złą, a jej nieurodziwa przyjaciółka do Akademii Dobra, dziewczynki są pewne, że popełniono ogromny błąd…. Ale czy na pewno?

Uwielbiam baśniowe klimaty, więc nie mogłam nie sięgnąć po tą powieść. Zaciekawiło mnie przedstawienie świata baśni w taki sposób.

Ostatnio zauważyłam, że dystopie zastępowane są książkami związanymi z baśniami. Coraz częściej na półkach możemy dostrzec książki z licznymi nawiązaniami do klasycznych opowieści. Dlaczego? Ludzie kochają baśnie. Uwielbiają ten magiczny i niezpomniany klimat. Dla wielu z nas, baśnie to pierwsze historie jakie poznaliśmy. Doczekały się one wielu interpretacji. Jak jest z Akademią Dobra i Zła?

Mamy tutaj zupełnie odmienne charaktery. Widząc dziewczynki razem od razu możemy określić która gdzie trafi. Jednak autor zgotował nam nie małą niespodziankę. Przez całą książkę , śledzimy losy naszych bohaterek- jak odnajdują się w rzeczywistości, zupełnie odmiennej od ich charakterów? Dziewczynki starają dostać się do tajemniczego dyrektora i wyjaśnić sprawę. Coś jednak cały czas im przeszkadza.
Od początku nie podobała mi się postać Sofii. Dziewczynka mnie irytowała i sprawiałam, że miałam ochotę rzucić moim czytnikiem. Wydaje się być taka dobra i kochana, ale wielokrotnie była nie w porządku w stosunku do Agaty i innych. Jest po prostu zapatrzona w siebie.  Z kolei Agata zaskarbiła sobie moją sympatię. Jest skromna. Wydaje się być ponura, jednak za tym ponurym wyrazem twarzy kryje się coś więcej.

Tylko jeśli zniszczymy to, kim się nam wydaje, że jesteśmy, będziemy mogli docenić to, kim jesteśmy naprawdę.

W Akademia Dobra i Zła uczy się wiele różnych charakterów. Jednych polubiłam bardziej, drugich mniej. Każdy jest inny i nie da się ukryć, że autor miał na nich pomysł. Na początku wydają się dość szablonowi, jednak kiedy bliżej się im przyjrzymy możemy zmienić całkowicie nasze spojrzenie na uczniów. Populacja dzieli się na dobrych Zawszan i złych Nigdzian. Dwie strony. Dwie dziewczynki. Wiele komplikacji. 

Styl autora od pierwszy stron z Francescą Simon, autorką książek o Koszmarnym Karolku, w których uwielbiałam zaczytywać się w dzieciństwie. Przez taki sposób pisania książka straciła na głębi, i w niektórych momentach wydawała się świetnym kandydatem na książeczkę dla dzieci, a nie dla młodzieży.

Najbardziej intrygując postacią był dla mnie Dyrektor. Przez całą książkę zastanawiałam się : kim on jest? Jakim cudem od tylu lat pojawia się niezauważalnie w Gavaldonie? Jak decyduje kto gdzie trafi? Czy ma długą brodę? A może to jakiś młody książę? I najważniejsze – po której stronie się opowiada? Po złej czy dobrej?

W powieści Chainani’ego mamy do czynienia z nieco luźniejszą formą baśni. Znajdziemy tutaj trochę tajemnic, dużo śmiechu oraz naprawdę wartościowy morał. To nie jest połączenie klasycznych bajek dla dzieci. To ich nowa forma. 

Nie każdemu ona przypadnie do gustu. Na początku byłam sceptycznie nastawiona. Książka nie jest arcydziełem ale jest za to idealna na wolne popołudnie. Pokazuje ona, że nie można oceniać człowieka po pozorach, że nie możliwe staje się możliwe a prawdziwa przyjaźń to największa siła.


Do przeczytania kolejnej części (która jeszcze nie miała premiery w Polsce) zachęciło mnie zakończenie, które jest naprawdę dobre. Nie mogę się doczekać, kiedy ponownie wkroczę do świata Agaty i Sofii. To książka dla  młodszych czytelników, ale na mnie zrobiła dobre wrażenie.

Moja ocena to : 6.5/10

A wy? Zapoznaliście się z Akademią Dobra i Zła? Macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)

Zaczytanego <3
Charlotte Andell

9 czerwca 2015

20# Ameryka Wolna od Delirii, Głusza i Ruch Oporu czyli "Pandemonium"

Informacje :
Autor : Lauren Oliver
Oryginalny tytuł : Pandemonium
Polski tytuł : Pandemonium
Wydawnictwo : Otwarte
Ilość stron : 376
Cena : 34,90













Wyobraźcie sobie, że żyjecie w świecie bez miłości. Amor Deliria Nervosa- czyli naukowa nazwa tego uczucia, została sklasyfikowana jako niebezpieczna choroba. Każdy po osiągnięciu dojrzałości, musi zostać poddany zabiegowi. Ludzie mijają się na ulicach jak obcy, a zabieg odbiera im możliwość pokochania kogokolwiek. Brzmi tragicznie prawda?

To teraz, wyobraźcie sobie, że zakochujecie się w kimś, w właśnie tej rzeczywistości.

Lena Morgan Jones nie jest już tą sama osobą. Po pewnym tragicznym  zdarzeniu, roztrzęsiona, zła i zrozpaczona samotnie przemierza leśne pustkowie, jakim jest głusza. Wkrótce wygłodzona i ranna zostaje znaleziona przez Ruch Oporu przeciwko okrutnym władzom. Dziewczyna staje do walki o swoje prawo do miłości.

Jak może wiecie z recenzji pierwszego tomu trylogii Lauren Oliver, pierwszy tom przypadł mi do gustu, a historia Leny mnie zaintrygowała. Nie mogłam nie sięgnąć po drugi tom, szczególnie po tym, jak autorka zakończyła historię zawartą w pierwszej części. Z czystym sumieniem muszę stwierdzić, że autorka podniosła poprzeczkę- ta część była naprawdę dobra.

Zacznę od  małego powrotu do recenzji „Delirium”, czyli od punktu wyjścia. Świat bez miłości. Zjawisko miłości, od stuleci jest czułym punktem literatury. Ile światowych dzieł powstało w oparciu o to uczucie? Świat bez miłości? Kiedyś to było nie do pomyślenia, przecież człowiek odczuwa potrzebę być kochanym! Lauren Oliver, jako władze państwa, przedstawiła miłość jako chorobę, którą trzeba leczyć. Miłość nie jest w tym świecie czymś dobrym- to zaraza, którą trzeba wyplenić. Taki punkt widzenia, do niedawna nie był znany, więc autorka wcelowała w dziesiątkę.

W tym tomie, możemy zaobserwować wewnętrzną przemianę głównej bohaterki. Lena nie jest już dziewczyną, która nie może doczekać się zabiegu, żyje w cieniu przyjaciółki i rozpacza po stracie matki. Dziewczyna stała się dojrzalsza. Wyznaczyła sobie cel , do którego dąży. Nie boi się już podnieść głosu i walczyć o swoje prawo. W tym tomie, jeszcze bardziej polubiłam Lenę.

Dziewczyna trafia do Głuszy, gzie znajdują ją Odmieńcy. Ludzie, którzy zdecydowali się żyć w dziczy, niż dać sobie wstrzyknąć antidotum na miłość. Uczą dziewczynę jak przetrwać i nie dać się złamać. Mamy tutaj silniejsze i słabsze osobowości, jednak każda z nich coś ze sobą niesie. Każdy członek Ruchu Oporu, nosi na barkach przeszłość , mając nadzieję na  lepszą przyszłość. Nie są oni jednak idealny- nikt nie jest. Wydają się być dobrzy, ale według mnie podejmowali czasem krzywdzące i na dłuższą metę złe decyzje.

Mamy tutaj również nową, interesującą męską postać, jaką jest Julian, syn przywódcy partii „Ameryka Wolna od Delirii”. Na wskutek pewnych wydarzeń, on i Lena trafiają razem do niewoli. Na początku go nie lubiłam. Wydawał mi się takim bojaźliwym lalusiem. Jednak z czasem zmieniłam co do niego zdanie i naprawdę mi się spodobał.

Styl autorki się nie zmienił. Książkę czyta się naprawdę szybko, a zdania są lekkie. W „Pandemonium” akcja podzielona jest na dwa tory „Wtedy” oraz „Teraz”. Wydarzenia z pierwszej kategorii, opowiadają głównie o przystosowaniu się Leny do życia w Głuszy, do ciężkiej pracy oraz wchodzenia w relacje z innymi mieszkańcami. Z kolei wydarzenia klasyfikowane jako „Teraz” to próby Ruchu Oporu, w obaleniu zabiegów. W obu narracjach panuje czas teraźniejszy, więc  na początku trudno się przystosować, ale potem już łatwo się „wbić” w powieść.

Lauren Oliver wykreowała naprawdę ciekawą rzeczywistość. Akcja toczy się wartko- nie przyspiesza, ani nie zwalnia- jest idealnie wyważona.

W tym tomie widać już, że szykuje się na bitwę. Ludzie chcą odzyskać swe prawo do prawdziwej miłości. Kiedy w „Delirium” mieliśmy wprowadzenie, tutaj zaczyna się już prawdziwa akcja. Planowanie, działania bitewne. Zastanawiamy się czy to wszystko wypali i trzymamy kciuki za bohaterów. Czytając książkę Oliver nie da się znudzić. Książka nie jest idealna, mamy tutaj irytujące wahania bohaterów oraz w niektórych momentach ciągnięte na siły opisy, jednak wszystko się równoważy.

Uważam, że trylogia Lauren Oliver jest naprawdę interesująca i warto po nią sięgnąć- a szczególnie warto przeczytać pierwszy tom, by potem móc zakochać się w „Pandemonium”

Moja ocena to : 7.5/10

Czytaliście „Pandemonium” Lauren Oliver? A może jeszcze nie sięgnęliście po jej trylogię? Macie zamiar? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach J

Zaczytanego <3


Charlotte Andell

7 czerwca 2015

TBR- Czerwiec



Witajcie! Dzisiaj przychodzę do was w tym krótkim poście,  z moimi czytelniczymi planami na czerwiec.
Tak wiem, rychło w czas! Nie żeby był już ósmy... Jak widać jestem bardzo zorganizowana :)

Jako, że parę książek już zdążyłam przeczytać, to przedstawie tutaj książki, po które na 100% sięgnę w najbliższym czasie :)

1. " 7 razy dziś" Lauren Oliver. Na tę książkę od dawna miałam ochotę! Jestem zakochana w trylogii "Delirium" tej samej autorki, więc nie mogę się doczekać swojego spotkania z "7 razy dziś". Historia opowiada o popularnej Sam, która na wskutek wypadku na nowo przeżywa ten sam dzień. Dziewczyna chce odzyskać swoje idealne życie. Bo było idealna... Prawda?
P.S Recenzowałam na blogu "Delirium", więc jeśli ktoś nie czytał---> *KLIK*

2. "Korona w Mroku" Sara. J. Maas. Nareszcie w moje łapki wpadł drugi tom serii o zabójczyni Celaenie Sardothien. Jak może wiecie z recenzji, pierwszy tom bardzo mi się spodobał <3 Nie będę za dużo pisać o Koronie w Mroku, ponieważ mogłabym komuś zaspoilerować, a tego przecież nie chcemy prawda? :) Nie mogę się doczekać, kiedy znów wkroczę do Adarlanu,
Recenzja "Szklanego Tronu"---> *KLIK*

3. "Opactwo Northanger" Jane Austen.  Uwielbiam "Dumę i Uprzedzenie" Jane Austen, więc kiedy w biedronkowej biblioteczce, pięknie wydane "Opactwo..." było jedynie za dziesięć złotych, jak mogłam się nie skusić? Historia opowiada o rozkochanej w gotyckich powieściach Katarzynie. Dziewczyna otrzymuje zaproszenie od przyjaciół i wyrusza do Opactwa Northanger. Żądna przygód i tajemnic Katarzyna, odkrywa jednak coś zupełne innego...

4. "Niezłomni" C.J. Daugherty. Cimmerię ogarnia mrok. Nathaniel rozwija swoje sieci. Jak z tym wszystkim poradzi sobie Allie? Ostatni tom serii „Wybrani" ma podobno przynieść  dużo wrażeń. Lubię tą serię, więc nie mogę się doczekać, by poznać jej zakończenie :)

I co dalej? Tego nie wiem. Zobaczymy na jakie książkowe cudeńka pokieruje mnie los!
A jakie Wy macie plany na czerwiec? Jakieś konkrety, czy dajecie się porwać? Czytaliście którąś z wymienionych przeze mnie pozycji? A może macie zamiar?
Koniecznie napiszcie mi o tym w komentarzy :)
Zaczytanego

Charlotte Andell

6 czerwca 2015

19# Guziki, czarny kot i gra o wolność czyli "Koralina"

Informacje :
Autor : Neil Gaiman
Oryginalny tytuł : Coraline
Polski tytuł : Koralina
Wydawnictwo : Mag
Ilość stron : 160
Cena : 20,84












Ech…Dorośli potrafią popalić prawda? Nie mają czasu dla dzieci, pochłonięci swoimi sprawami. A co w tym czasie robią dzieciaki. Badają. Eksplorują otaczający ich świat, chcą dogłębnie poznać każdy mały kąt, wcisnąć się między stare meble, mając nadzieję na odkrycie czegoś więcej niż tylko kilu kawałków odpadającej tapety. A gdyby kiedyś odkryć świat, w którym są inni rodzice? Lepsi, mający dla dzieciaków czas? Wydaje się to idealną alternatywą dla ponurego smutnego świata. Ale jest pewien haczyk.
Chcielibyście żyć na co dzień z ludźmi, którzy za miast oczu posiadają guziki?

Poznajcie Koralinę Jones. Nie przeczytaliście źle. To Koralina, nie Karolina. Dziewczynka przeprowadza się z rodzicami do nowego domu. Jest to stara i tajemnicza posiadłość na odludziu. Ekscentryczni mieszkańcy nie przypadają dziewczynce do gustu, a rodzicie kompletnie nie rozumieją swojej córki, więc ta zaczyna badać nowy teren. Zauważa ona dziwne drzwi, prowadzące do zamurowanego, bliźniaczego mieszkania. Kiedy je otwiera, okazuje się, że po drugiej stronie, od wielu lat czekali na nią drudzy rodzice. Lepsi, tacy którzy mają dla niej czas. Tylko, że zamiast oczu posiadają guziki. Wkrótce okazuje się, że nowa rzeczywistość to tylko złudzenie- Druga Matka chcę zatrzymać Koralinę przy sobie. Na zawsze.

Pamiętam jak kilka lat temu, po tym jak w kinach zaczęto puszczać animację na podstawie książki Gaimana, zaczęłam fascynować się Koraliną. Kim jest ta dziewczynka? I czemu jej rodzice mają guziki zamiast oczu? Pewnego dnia porwałam komputer siostry i włączyłam „bajkę”. Po pół godzinie wyłączyłam ją trzęsąc się ze strachu. Przez dwa miesiące bałam się guzików, a w nocy nasłuchiwałam, czy na pajęczych palcach, nie zbliża się do mnie ręką Drugiej Matki. Niedawno byłam w bibliotece. Dawny strach minął a pojawiła się ciekawość. Jak ma się książka do filmu? Postanowiłam to sprawdzić. Pochłonęłam Koralinę w jeden dzień- po strachu nie zostało już prawie nic.

Dopiero po przeczytaniu, uświadomiłam sobie jak bardzo działa magia ekranu. Dodanie paru postaci i wątków, zrobiło z Koraliny istny horror. Książka również sama w sobie jest straszna, jednak nie na tyle, bym nie mogła po niej spokojnie spać. W powieści, prawdziwą grozę tworzą ilustracje. Druga Matka,  z czarnymi guzikami naszkicowana była z taką precyzją, że jej „oczy” zdawały się przeszywać mnie na wskroś.

Neil Gaiman stworzył dwie rzeczywistości. Tę złą i dobrą. Na początku wydaje się, że Drudzy rodzice są lepsi dla Koraliny i to z nimi powinna zostać dziewczynka. To wszystko jest tylko iluzją. Druga matka to okropna czarownica- gotowa zrobić wszystko by Koralina przy niej została. Straszliwy świat stworzony przez wiedźmę, przez pryzmat sztucznej miłości i uśmiechów, wydaje się dla dziewczynki światełkiem w tunelu samotności. Podczas przygody uświadamia sobie, jak ważni są jej prawdziwi rodzice.

Do gustu najbardziej przypadł mi czarny Kot. Mimo, że podobno czarne koty przynoszą pecha, ten przedstawiciel gatunku zdaje się być opiekunem dziewczynki. Jego postać dodaje „tego czegoś” historii. Podczas czytania scen z jego udziałem, możemy się zastanawiać – „skąd on to wszystko wie?”, „ jak ten kocur się tam znalazł?”. Nie można też zapomnieć o niezwykłych, choć ekscentrycznych sąsiadach dziewczynki. Dwie staruszki z masą psów, oraz starszy pan, zarzekający się, że prowadzi mysi cyrk- nie dajcie się zwieść ich opisom. Sąsiedzi również odgrywają ważne role w tej całej farsie.

Razem z Koraliną, podejmujemy ryzykowną grę. Poznajemy kolejne tajemnice Drugiej Matki. Autor czaruje stwarzając nowe przeszkody na drodze  dziewczynki i wprowadzając nas do świata pełnego guzików. Nie umiem określić jego stylu pisania. Raz wydaje mi się, że jest ciężki, a innym razem sądzę, że Neil Gaiman pisze w bardzo prosty i lekki sposób.

Porównując ekranizację do książki, utwór literacki wydaje się być książką która tylko trochę wieje grozą, jednak zadaje sobie pytanie – czy gdybym najpierw przeczytała książkę, nie wydawałaby się ona straszniejsza?

To było moje drugie spotkanie z twórczością Neila Gaimana, i jestem pewna, że nie ostatnie. Poluję teraz na „Księgę Cmentarną” i coś mi się zdaje, że będzie to świetna powieść!

Czytaliście Koralinę? A może widzieliście animacje? Koniecznie dajcie mi znać, czy byliście albo czy macie zamiar wkroczyć do świata pełnego guzików. To cieniutka książka, jednak warto po nią sięgnąć.

Moja ocena to : 6/10

Zaczytanego! Widzimy się już we wtorek! :)

Charlotte Andell

2 czerwca 2015

Trochę zmian... :)

Witajcie!
Dziś już był post, więc może was zdziwić moje małe ogłoszenie, a mianowicie mam zamiar zmienić parę rzeczy na blogu i chcę zapytać was o radę :)
1. Nazwa bloga - adresem wciąż będzie zaczytana-w-krainie-ksiazek.blogspot.com  jednak uważam, że na "nazwę" jest to trochę za długie i myślę nad czymś krótszym. A wy jak sądzicie? Zmieniać?
2. Wygląd bloga - skoro mam zamiar zmienić nazwę, to na nagłówek też przyjdzie pora.
3. Recenzje a tagi- zauważyłam, że w ostatnim czasie robię więcej tagów niż recenzji, więc postanowiłam, że od tej pory tagi będą pojawiać się rzadziej, a częściej będą gościć u mnie recenzje :)  Co sądzicie?
Mam nadzieję, że taki post pomoże wam się przygotować do zmian. Nie chciałabym byście pewnego weszli na mój blog a tu inna nazwa i inny szablon.
Zmiany, zmiany, zmiany..
Na dobre czy na złe?
Koniecznie napiszcie mi w komenatarzach :)
Cieplutko ściskam i cudownego wieczoru <3
Charlotte Andell

18# Blog, jednorożce oraz Nowy York czyli "Girl Online"

Informacje :
Autor : Zoe Sugg ( Zoella)
Oryginalny tytuł : Girl Online
Polski tytuł : Girl Online
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron : 368
Cena : 39,99











Próbowaliście kiedyś pisać pamiętnik? Jeśli tak, to pamiętacie jak ozdabialiśmy strony naklejkami?  Jak powierzaliśmy, bądź wciąż powierzamy sklejce papieru i tektury nasze najskrytsze myśli i pragnienia? Strach przed tym, że ktoś przeczyta nasz dziennik? Kiedyś każda dziewczyna miała pamiętnik, jednak technologia postępuje. Więc co powiecie na internetowy pamiętnik?

Poznajcie Penny. Zwykłą, prawie szesnastoletnią dziewczynę. Pen często zalicza „wtopy”, miewa napady paniki oraz prowadzi dość znanego w Wielkiej Brytanii bloga. W Internecie publikuje swój pamiętnik, w którym opisuje codzienne zdarzenia. Robi to oczywiście anonimowo, podpisując się po prostu Girl Online. 

Ten blog to jej największy sekret. Za sprawą kilku okoliczności, dziewczyna poznaje Noaha- przystojnego gitarzystę, który również ma sekret- sekret, który może doprowadzić do ujawnienia tożsamości Girl Online.
Książka interesowałam się odkąd zrobiło się o niej głośno na zagranicznej książkowej blogosferze. Nie słyszałam wtedy o Zoelli, więc kiedy dowiedziałam się, że tę książkę napisała słynna vlogerka wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Dostałam dokładnie to czego oczekiwałam.

Życie Penny jest dość proste i następuje tu wymiana typu 1 złe wydarzenie = 2 dobre, więc nasza bohaterka za bardzo nie cierpi.  Ma kochającą rodzinę, oddanego przyjaciela i swój mały-wielki sekret. Dziewczyna nie ma skomplikowanego charakteru, więc łatwo się z nią utożsamić, i ją zrozumieć. Nie można jej zarzucić braku głębi- nie jest tekturową postacią, aczkolwiek tutaj liczyłam na coś więcej.

Oprócz głównej bohaterki, najbardziej do gustu przypadł mi jej przyjaciel czyli Elliota. To naprawdę wspaniały chłopak, którego humor i oryginalność przypadły mi do gustu. Nie można też zapomnieć o Noahu. Polubiłam go od razu! To taki trochę rockowy chłopak, jednak na pierwszy rzut oka widać, że czuje coś do Penny i wcale specjalnie tego nie ukrywa.

Ze wszystkich  bohaterów, najbardziej nie lubię Megan, ale jej postać gra tutaj ważną rolę. Jest to „przyjaciółka” Penny, której woda sodowa uderzyła do głowy. Zrobiła się złośliwa i interesowna. Po skończeniu lektury zrozumiałam, że miał byś to przekaz do młodych dziewczyn. Z przyjaźni da się wyrosnąć i nie ma sensu zadawać się z kimś kto Cię rani.

Styl Zoe jest dość lekki i szybko czyta się jej powieść. Dodatkowym świetnym urozmaiceniem są obrazki z wiadomościami, oraz wstawki z bloga Penny. Podobał mi się opis napadów paniki- dodawało  to trochę akcji do życia dziewczyny i gdyby nie one, książka byłaby płytsza. 

Zwykle nie czytam takich książek, bo po prostu mnie nudzą i jestem zirytowana ich infantylnością  ( choć jestem w wieku, gdzie podobne takie książki są dla mnie wskazane ) jednak chętnie zagłębiałam się w perypetie Penny, choć ta również mnie ( ale rzadko) irytowała.

Co przykuło moją uwagę? Okładka. Jest naprawdę ładna i nie zdziwiłabym się gdyby osoby nie znające Zoelli kupiły „Girl Online” ze względu na oprawę. 

 Takich książek wiele i mam wątpliwości czy książka by się obroniła gdyby nie nazwisko autorki. Zoella to znana vlogerka i blogerka więc „Girl Online” od razu zdobyła rozgłos. Kto wie, czy taka książka kogoś nie znanego osiągnęła taki sukces.
Książkę polecam głównie dziewczyną. Jest to przyjemna i lekka lektura w której występują morały, oraz można się pośmiać. Idealna na burzowe bądź smutne dni- ja sama się przy niej odstresowałam.
Z tego co wiem, Zoe pracuje teraz nad drugą częścią Girl Online- czy po nią sięgnę? Tak.


Moja ocena to : 7/10

A wy? Czytaliście Girl Online? A może macie zamiar? Dajcie mi koniecznie znać w komentarzach :)
Zaczytanego <3
P.S Niestety, w czwartek nie uda mi się dodać recenzji, ponieważ wyjeżdżam. Jednak w sobotę, jak zwykle się coś pojawi :)
Charlotte Andell

Czytelniku

Jeśli masz inne zdanie na temat, o którym piszę lub po prostu chcesz podyskutować, zostaw komentarz - będzie mi miło!