Autor : Colleen Hoover
Oryginalny tytuł : Maybe Someday
Polski tytuł : Maybe Someday
Wydawnictwo : Otwarte
Ilość stron : 389
Cena : 36,90
Muzyka towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Można wytworzyć ją tak naprawdę z niczego. Słychać ją w szumie, a niektórzy potrafią wychwycić ją podczas wbijania gwoździ. Dla wielu ludzi, muzyka jest sposobem na życie. Dzięki niej potrafią wyrażać emocje. Bo co można powiedzieć, kiedy rozum mówi może kiedyś, a serce krzyczy właśnie teraz?
Ona codziennie wychodzi na jego balkon posłuchać jak gra. On udaje, że tego nie widzi. On komponuje, a ona pisze. Sydney ma poukładane życie. Studia, chłopak, praca – i tak ciągle. Jednak w jej 22 urodziny, ten mały idealny świat się wali. Wkrótce ona i Ridge – kompozytor z naprzeciwka odkryją, że razem mogą stworzyć coś niesamowitego.
„Maybe Someday” czytałam w ramach BOOKATHONU organizowanym przez wydawnictwo Otwarte. Po średnio udanym spotkaniem z „Hopeless” byłam naprawdę zdystansowana co do najnowszej powieści Coover i nie oczekiwałam rewelacji. Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zakochałam się w twórczości Colleen Hoover.
Możecie się dziwić – skoro akcja była w maju, to czemu recenzja dopiero w sierpniu? Cóż, zaskakująco ciężko jest mi wyrazić emocje które we mnie buzuję gdy myślę o tej powieści.
Zacznę od tego co najlepsze w powieści Hoover czyli od wątku miłosnego. Zwykle w romansach dla młodzieży wszyscy i wszystko chcą rozdzielić osoby, które zaczyna coś łączyć. Tutaj to Syndey i Ridge starają się nie ulec wzajemnej sympatii i fascynacji. Dlaczego? Sydney jest po bolesnym rozstaniu a Ridge ma dziewczynę. Naprawdę bardzo podobało mi się to jak został przedstawiony ten wątek. Do jednej z jego najlepszych scen bez wątpienia należy ta, w której wzajemnie starają się niechęcić i obrzydzić do siebie drugą stron. Potrafią ze sobą rozmawiać. Nie ma tutaj ukrytych motywów czy nieporozumień i to mi się właśnie podoba. Nie chcą skrzywdzić dziewczyny Ridga i dlatego wstrzymują emocje i starają się nie przekraczać granic przyjaźni.
A jeśli o Maggie mowa, to jest to postać którą pokochałam. Nie da się jej nienawidzić. Jest dobra, uczynna i naprawdę zakochana. Gdyby była schematyczną, zazdrosną zołzą sytuacja byłaby o wiele prostsza. Ale Colleen Hoover nie idzie na łatwiznę.
„ W chwili śmierci chcę wiedzieć, że zrobiłam wszystko, co chciałam, widziałam wszystko, co chciałam widzieć, i kochałam wszystkich, których pragnęłam kochać”
Ridge ma blokadę twórczą. Komponuje piękne utwory, jednak nie potrafi ułożyć do nich sensownego tekstu. Sydney pisze z kolei fantastyczne teksty, jednak nie potrafi komponować. Obie te postacie bardzo przypadły mi do gustu i naprawdę szkoda, że moje spotkanie z nimi dobiegło końca. To dwa zupełnie inne charaktery, jednak pokazuje to, jak miłość do wspólnej pasji może zdziałać cuda.
Warto wspomnieć też o wspaniale wykreowanych postaciach drugoplanowych .Każda z nich jest unikalna i posiada własną historię. To właśnie na te postaci zawsze zwracam największą uwagę, ponieważ nie zawsze kreacja głównego bohatera jest sztuką ; czasem umieszczenie w fabule kogoś wyjątkowego i nieschematycznego a przy tym pobocznego - to stanowi wyzwanie, któremu podołała Hoover.
Styl autorki jest piękny w swej prostocie. Nie jest skomplikowany i właśnie on daje największe pole do popisu. Hoover snuje muzyczną opowieść w niesamowity sposób. Wydaje się, że nasze emocje są instrumentem, na którym gra Colleen Hoover. Raz wybrzmiewa radość, by zaraz została stłumiona przez basy smutku. Prowadzeni niczym orkiestra do punktu kulminacji. Podczas lekutry śmiałam się, płakała, wrzeszczałam w poduszkę a na końcu wpatrywałam się w czytnik bez wyrazu, zawiedzona, że ta cudowna historia już się kończy. Rozdziały są naprzemiennie- raz z perspektywy chłopaka a raz dziewczyny. Pozwala to na lepsze poznanie bohaterów. Można się przebijać przez kolejne warstwy ich charakterów, odkrywając nowe fakty na ich temat. Uwielbiam zagłębiać się w postaci oraz ich umysły dlatego ogromnie spodobał mi się taki zabieg.
Wszystkiego dopełnia również wspaniała szata graficzna. Wewnątrz znajdziemy bowiem teksty piosenek pisane przez Sydney. Ale to nie wszystko - do książki została także stworzona ścieżka dźwiękowa.
"Sydney napisała. Ridge skomponował. A Griffin Peterson zaśpiewał". Słuchając muzyki podczas czytania mamy do czynienia z idealnym duetem z którym naprawdę warto się zaznajomić.
"Maybe Someday" to nie tylko opowieść. To muzyka przetworzona na słowa i historię. Wylane łzy i echo śmiechu w powietrzu. Nie kłamię mówiąc, że to jedna z lepszych książek dla młodzieży jakie czytałam w tym roku. To pozytywne zaskoczonie na długo pozostanie w moim sercu. Jeśli wy nie sięgnęliście jeszcze po "Maybe Someday" koniecznie to nadróbcie. Dajcie porwać się opowieści pełnej uczuć i muzyki, pozwólcie Hoover zagrać na swoich emocjach. Gorąco polecam!
Moja ocena to : 10/10
Czytaliście powieść Hoover? A może sięgnęliście po jej inne książki? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)
Zaczytanego!
Charlotte
Styl autorki jest piękny w swej prostocie. Nie jest skomplikowany i właśnie on daje największe pole do popisu. Hoover snuje muzyczną opowieść w niesamowity sposób. Wydaje się, że nasze emocje są instrumentem, na którym gra Colleen Hoover. Raz wybrzmiewa radość, by zaraz została stłumiona przez basy smutku. Prowadzeni niczym orkiestra do punktu kulminacji. Podczas lekutry śmiałam się, płakała, wrzeszczałam w poduszkę a na końcu wpatrywałam się w czytnik bez wyrazu, zawiedzona, że ta cudowna historia już się kończy. Rozdziały są naprzemiennie- raz z perspektywy chłopaka a raz dziewczyny. Pozwala to na lepsze poznanie bohaterów. Można się przebijać przez kolejne warstwy ich charakterów, odkrywając nowe fakty na ich temat. Uwielbiam zagłębiać się w postaci oraz ich umysły dlatego ogromnie spodobał mi się taki zabieg.
Wszystkiego dopełnia również wspaniała szata graficzna. Wewnątrz znajdziemy bowiem teksty piosenek pisane przez Sydney. Ale to nie wszystko - do książki została także stworzona ścieżka dźwiękowa.
"Sydney napisała. Ridge skomponował. A Griffin Peterson zaśpiewał". Słuchając muzyki podczas czytania mamy do czynienia z idealnym duetem z którym naprawdę warto się zaznajomić.
"Maybe Someday" to nie tylko opowieść. To muzyka przetworzona na słowa i historię. Wylane łzy i echo śmiechu w powietrzu. Nie kłamię mówiąc, że to jedna z lepszych książek dla młodzieży jakie czytałam w tym roku. To pozytywne zaskoczonie na długo pozostanie w moim sercu. Jeśli wy nie sięgnęliście jeszcze po "Maybe Someday" koniecznie to nadróbcie. Dajcie porwać się opowieści pełnej uczuć i muzyki, pozwólcie Hoover zagrać na swoich emocjach. Gorąco polecam!
Moja ocena to : 10/10
Czytaliście powieść Hoover? A może sięgnęliście po jej inne książki? Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach :)
Zaczytanego!
Charlotte
Strasznie chcę przeczytać te książkę odkąd dowiedziałam się w jakiej formie jest :>
OdpowiedzUsuńhttp://secretsofbooks.blogspot.com/
Mam nadzieję, że uda Ci się prędko ją dorwać <3
UsuńDla mnie ta książka była po prostu za bardzo przewidywalna :D i średnio mi się podobała :) w przeciwieństwie do Hopeles :)
OdpowiedzUsuńCóż, gusta i guściki <3
UsuńKompletnie nie rozumiem, dlaczego tytuły książek tej autorki nie zostały przetłumaczone. o_O No cóż, nie przepadam za obyczajówkami i romansami, ale coś mnie ciągnie do tej książki. Może to właśnie ta wszechobecna muzyka? Kto to wie?
OdpowiedzUsuńBo kocham czytać!
Taki chwyt reklamowy :P Mam nadzieję, że jeśli sięgniesz - spodoba Ci się <3
UsuńPrzeczytałam serię "Hopeless" tej autorki i byłam oczarowana samą historią oraz stylem Colleen Hoover. "Maby... " jest już od jakiegoś czasu na mojej liscie książek do przeczytania. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się ją przeczytać. A po Twojej recenzji chciałabym, aby to się stało jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Literacki Świat JoKo
Cieszę się ogromnie, że Cię zachęciłam <3 Mam nadzieję, że prędko dorwiesz i zaczytasz się w "Maybe Someday" ^.~
UsuńPóki co na swoją kolej czeka "Hopeless", ale później chętnie zapoznam się z "Maybe Someday" - choć nie ukrywam, że bardziej ciągnie mnie do tej drugiej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że twórczość Coover przypadnie Ci do gustu :)
UsuńCiekawy blog :)
OdpowiedzUsuńBędę wpadać tu częściej! :*
Obserwuję :*
http://you-only-live-oncee-blog.blogspot.com/
Cieszę się <3 Dziękuję :*
UsuńJejku, tak bardzo chcę przeczytać tę powieść <3 Muszę ją mieć do końca wakacji, inaczej nie wiem, co ze sobą zrobię. Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, /ksiazkowe-tajemnice.blogspot.com
Ciesze się, że recenzja Ci się podobała <3 Mam nadzieję, że jak najprędzej uda Ci się przeczytać Maybe Someday :*
Usuń"Wydaje się, że nasze emocje są instrumentem, na którym gra Colleen Hoover. Raz wybrzmiewa radość, by zaraz została stłumiona przez basy smutku. Prowadzeni niczym orkiestra do punktu kulminacji" - Ładnie to ujęłaś. ;) Nie wiedziałam, że muzyka pełni tu tak dużą rolę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba <3 Koniecznie sięgnij <3
UsuńMam zamiar w tym tygodniu przeczytać "Meybe Someday", teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA, więcej informacji tutaj: http://hopeinbooks.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award-2-3.html
Czytaj jak najszybciej! Dziękuję za nominacje :>
UsuńCzuję się jak ostatnia osoba, która nie przeczytała nic z twórczości pani Hoover. Na razie nie jestem zainteresowana takimi YA, wolę fantastykę, ale w głębi duszy myślę sobie: "Taki bestseller i nie przeczytam? JA nie przeczytam"? Może kiedyś... Maybe someday :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patty z bloga pattbooks.blogspot.com!
Nie martw się - też tak mam z niektórymi autorami :) Mam nadzieję, że jeśli kiedyś przeczytasz zakochasz się w tej powieści <3
UsuńOsobiście uwielbiam każde dzieło Colleen Hoover. Przeczytałam już "Hopeless" § "Losing Hope" oraz wspomniane tu "Maybe Someday". W kolejce ściągnięte już "Szukając Kopciuszka" oraz "Pułapka uczuć" § "Nieprzekraczalna granica". Oczywiście na tym nie stanie, bo mam zamiar wzbogacić się o każdą powieść p. Hoover :) Kiedy pomyślę, że jest jeszcze tyle książek jej autorstwa, których nie przeczytałam, zaczyna mną trząść - autentycznie. Wtedy na pomoc przychodzi mi piosenka "Maybe Someday", która płynąc prosto z mego serca do ust i wydostając się na zewnątrz, koi cały smutek i frustrację.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie wdzięczna Colleen za to, że postanowiła swoją twórczością podzielić się z nami. Czuję, że razem tworzymy coś niesamowitego :)
Uwielbiam kiedy autor tak na mnie działa <3 Czuję z nim wtedy niesamowitą interakcję mimo, że jest oddalony nawet o setki tysięcy kilometrów <3
UsuńNie mogę się nie zgodzić. Hoover jak mało kto potrafi pisać i zakochiwać czytelników w swoich historiach :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
<3 <3 - wyraża więcej niż tysiąc słów =D
UsuńJa raczej nie gustuję w książkach o miłości. Za stara już jestem by taka historia wydawała mi się wiarygodna no i żadnego wrażenia już na mnie nie robi. Wolę czytać coś o życiowych mądrościach by wnieść coś na przyszłość ☺
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, obserwuję i zapraszam do siebie ☺
http://landvanity.blogspot.co.uk
Cóż, każdy lubi co innego :) Dziękuję ślicznie :*
UsuńJa czytałam "Hopeless" i bardzo mi się podobało. Zaintrygowała mnie ta autorka i chcę właśnie przeczytać również i tę książkę. Piszesz o niej bardzo fajnie. Już nie długo przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com
Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3
UsuńMiło mi, że recenzja przypadła Ci do gustu :)
Maybe Someday powinno niedługo do mnie dotrzeć, o ile ostatecznie pewna osóbka zgodzi się na wymianę. Czytałam już dość sporo recenzji o niej, jednak ta chyba najbardziej trafiła mi do gustu. To zdanie o tym, że nasze uczucia są instrumentem, na którym gra Hoover - genialne. <3
OdpowiedzUsuńI wielka chwała za dodanie piosenki Maybe Someday. Chyba się zakochałam. :3
Pozdrawiam. ^^
http://recenzjezkapelusza.blogspot.com/
Mam nadzieję, że Maybe Someday niedługo do Ciebie trafi! Miłej lektury :)
Usuń